2014-08-07
[Jezus] zaraz przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!» Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!» A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!» Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?» Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym».
Uczniowie zmagali się w ciemnościach nocy z falami i przeciwnym wiatrem.
Jezus nie siedział w łodzi, wiec apostołom wydawało się, że Go przy nich nie ma. Ale Jezus był tuż obok. Przechodził po jeziorze. Nie jest to zwykły sposób podróżowania, więc uczniowie krzyknęli z przerażenia. Gdy Jezus odezwał się do nich, dodając im odwagi, Piotr zapragnął pójść w ślady Mistrza i wyjść z łodzi.
Gdy w naszym życiu zmagamy się z trudnościami i trzeba iść pod wiatr, otacza nas ciemność i niepewność, gdy wydaje się, że zostaliśmy sami i musimy się niewiarygodnie natrudzić w prozie życia, Jezus przechodzi tuż obok nas. Dodaje nam odwagi i usuwa lęki. Nie dajmy się zwieść złudnemu przekonaniu o Jego nieobecności.
Piotr testuje swą odwagę i żąda od Jezusa, by uczył go chodzenia po wodzie. W tak ekstremalnym sposobie zachowania przewodnikiem może być tylko Chrystus. Widać, że Jezus lubi wyzwania, które prowokują Go do działania. Potrafi potwierdzić swą tożsamość cudami i znakami. Na Jego wezwanie Piotr opuszcza łódź.
Najciekawszy moment w tej historii pojawia się, gdy apostoł zachwiał się na widok fali wywołanej gwałtownym wiatrem. Musiał wtedy zdecydować: czy ratunku poszuka, chwytając burtę łodzi, czy rękę Mistrza?
Jego naturalnym odruchem stało się szukanie ratunku u Jezusa. Nie szukał poczucia bezpieczeństwa na łodzi, u pozostałych apostołów, nie liczył na swe pływackie i rybackie umiejętności, lecz uchwycił się ręki Jezusa.
Prowokuj Jezusa do działania swoim zaufaniem do Niego i wołaniem o pomoc.
Jeśli to Ty jesteś, Panie, pozwól mi przyjść do Ciebie w trakcie trudności w mojej rodzinie, w pracy, w Kościele. Zmieniaj też, Panie, mój sposób myślenia i postrzegania świata, reagowania na trudności, radzenia sobie z kłopotami. Daj mi tę naturalną skłonność wołania: Jezu ratuj! I opierania się na Tobie.
Pomyśl o dwóch trudnych sytuacjach z ostatniego miesiąca, w których zwróciłeś się do ludzi, a nie powiedziałeś o nich Jezusowi. Pomódl się, by Bóg w nich zadziałał i przyszedł ci z pomocą.
ks. Artur Sepioło
fot. jk