2015-09-24
Kilka lat temu grupka młodych ludzi zdewastowała cmentarz parafialny w Zdzieszowicach k. Góry św. Anny. Widok zniszczonej nekropolii przeraził parafian. Nikt nie potrafił zrozumieć, dlaczego do tego doszło. Postanowiłem wybrać się na cmentarz, by osobiście przekonać się o skali zniszczeń. Kiedy wychodziłem z tego miejsca, dostrzegłem zdewastowany krzyż. Był z drewna, dlatego łatwo było go połamać. Figurka Ukrzyżowanego również była zniszczona. Kiedy spoglądałem na cmentarny krucyfiks, przypomniałem sobie, że podobny wisi w kościele św. Ludgeri w Monachium. Postać Chrystusa podczas nocnego bombardowania z 30 września 1944 r., utraciła obydwie ręce, a odłamek bomby przebił bok. Po dziś dzień - na poziomej belce krzyża - znajdują się słowa: Nie mam innych rąk, oprócz waszych…
Wezwanie Pana Jezusa do odcięcia ręki i nogi oraz wyłupania oka należy traktować jako metaforę (przenośnię). Jednak z drugiej strony ta figura stylistyczna, którą wykorzystał Chrystus w swoim nauczaniu, niesie ze sobą konkretne treści i praktyczne przesłanie. Mamy bowiem użyczyć Jezusowi: swoich oczu, węchu, ust, uszu, rąk, nóg, serca, swojego życia, aby mógł On nadal działać w świecie.
Zatem w twarzach chrześcijan świat pragnie dostrzec oblicze Chrystusa. Tysiące ludzi wpatrywało się w Jezusową twarz z podziwem. Nie może być inaczej i z naszym obliczem, ale na ten wizerunek i podziw trzeba sobie zapracować. Nasza rozmodlona, łagodna i rozpromieniona twarz ma przypominać ludziom oblicze samego Chrystusa.
W ustach chrześcijan świat pragnie dostrzec usta Jezusa, które nauczały i dawały ludziom nadzieję. Nie może być inaczej i z naszymi ustami. Ludzie – w tym świecie kłamstwa i obłudy – szukają prawdy i autentyczności, dlatego jesteśmy zobowiązani do tego, by odważnie głosić Dobrą Nowinę, by być autorytetami, ludźmi autentycznymi, tzn. by nasze czyny zgadzały się z wypowiadanymi przez nas słowami. Nasze usta – głoszące Dobrą Nowinę i niosące nadzieję – mają przypominać ludziom usta samego Chrystusa.
W dłoniach chrześcijan świat pragnie dostrzec ręce Jezusa, które błogosławiły i uzdrawiały. Nie może być inaczej i z naszymi dłońmi. Ludzie (szczególni ci będący daleko od Kościoła i osoby niewierzące) mają prawo kojarzyć nasze ręce z dobrocią, miłością, pomocą i delikatnością. Chrystus naucza przecież w dzisiejszej Ewangelii: Kto wam poda kubek wody do picia (…) zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Nasze dłonie mają przypominać ludziom ręce samego Jezusa.
W stopach chrześcijan świat pragnie dostrzec nogi Chrystusa, które szły do tych, do których nikt nie chciał pójść. Nie może być inaczej i z naszymi stopami. Ludzie chcą widzieć nasze ślady obok każdego człowieka, nie tylko bogatego i mającego wysoką pozycję społeczną, ale także (i przede wszystkim) obok człowieka chorego, starszego, samotnego, bezrobotnego, ubogiego, bezbronnego... Nasze nogi mają przypominać ludziom stopy samego Jezusa.
W sercu chrześcijan świat pragnie dostrzec serce Chrystusa, które „mocno biło” dla wszystkich ludzi. Nie może być inaczej i z naszym sercem. Ma ono „bić” w pierwszej kolejności dla naszych bliskich (dzieci, żony, męża, rodziców, rodzeństwa, dziadków, członków rodziny), ale także dla innych ludzi (sąsiadów, przyjaciół, znajomych, osób mijanych na ulicy), a nawet nieprzyjaciół! Nasze dobre serce ma przypominać ludziom serce samego Chrystusa.
Jeżeli chrześcijanin postępuje inaczej, to zaprzecza nauczaniu Jezusa i tylko sieje zgorszenie. W dzisiejszej Ewangelii możemy przeczytać: Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Oczywiście słowa te również powinniśmy traktować jako przenośnię, ale dają nam one wiele do myślenia nad kondycją naszego chrześcijaństwa, bo jak zaznaczył abp Stanisław Gądecki: Największym zagrożeniem dla chrześcijaństwa nie jest wcale wojujący ateizm, ani wrogowie wiary, ale oziębłe serca chrześcijan.
Postaraj się spełnić każdego dnia przynajmniej jeden dobry uczynek.
ks. Łukasz Florczyk