Zaraz po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pospieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: «Wszyscy Cię szukają». Lecz On rzekł do nich: «Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem». I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
ROZWAŻ!
Wielokrotnie sięgałem już w naszych rozważaniach do doświadczenia i wiedzy biblijnej emerytowanego arcybiskupa Mediolanu - kard. Martiniego. Podobnie i tym razem warto zwrócić uwagę na trzy kwestie wskazane przez niego w dzisiejszej Ewangelii.
Jezus otaczał chorych szczególnymi względami. Ewangelie zaświadczają, że Jezus od początku wiele czasu poświęcał chorym - udawał się do nich, przyjmował ich, leczył. W relacji św. Marka rozpoczyna swoją działalność publiczną od nauczania w synagodze w Kafarnaum i uzdrowienia chorego i opętanych; po skończonym nauczaniu w synagodze udaje się do domu Piotra i uzdrawia jego teściową; wieczorem tego samego dnia przyprowadzają do niego wszystkich dotkniętych różnymi chorobami, a On ich uzdrawia (por. Mk 1, 21n.).
Chory pragnie wyzdrowieć. To również możemy wyczytać z Ewangelii: „Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy , którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby Go dotknąć” (Mk 3, 10). Chorzy tak w przeszłości, jak i obecnie pragną przede wszystkim wyzdrowieć, czuć się dobrze, i to pragnienie należy zrozumieć i wspierać. Chcą wyzdrowieć posługując się, oczywiście, środkami, jakimi dysponuje medycyna. Ale oprócz tego oczekują podtrzymania na duchu, towarzyszenia im w chorobie, pomocy; chcieliby zrozumieć sens tego, czego doświadczają. Bowiem ciężka choroba zakłóca rytm codziennego życia, nie pozwalając pracować, służyć innym, czuć się użytecznym; staje się wówczas źródłem pokus. Do cierpienia fizycznego dochodzi zły nastrój , zniechęcenie, przygnębienie, poczucie bezsilności (np. u matki, która nie może się już poświęcać domowi, tak jak wcześniej), smutek, samotność, niepokój, lęk o przyszłość, obawa, że jest się zapomnianym przez Boga. Wszystkie te pokusy trzeba odsuwać i zwyciężać właśnie przy pomocy namaszczenia chorych: ten sakrament daje bowiem siłę do pokonywania pokus, jakie rodzą się w poważnej chorobie, oraz ożywia nadzieję wyzdrowienia. Przynosi zatem skutek moralny , duchowy i fizyczny.
Kościół otacza opieką, leczy i umacnia chorych. Kościół otrzymał od Jezusa polecenie, by troszczyć się o chorych, i czyni to na wiele różnych sposobów. Weźmy na przykład wszystkie szpitale, jakie w ciągu wieków powstały z inicjatywy Kościoła, pomyślmy o działalności zakonów szpitalnych - męskich i żeńskich; pomyślmy o zaangażowaniu chrześcijan, którzy pracują w służbie zdrowia i z wielką miłością troszczą się o wyleczenie chorych. Kościół jednakże leczy i umacnia również za pomocą sakramentu chorych - namaszczenia chorych, którego celem jest właśnie nadanie sensu chorobie, przekształcenie jej w pozytywne doświadczenie zbawienia, niesienie ulgi choremu, wypraszanie zdrowia i ofiarowanie przebaczenia (kard. Martini,
Sakramenty, Kraków 1994, 53-63).
Warto w tym kontekście zapytać:
- Dlaczego nie „korzysta się” częściej z namaszczenia chorych?
- Kto z chorych nie chciałby mieć więcej optymizmu, otuchy, pocieszenia, siły, aby móc odnajdywać sens w doświadczeniu, które wydaje się bezużyteczne?
- Jak odczytać wskazania Listu św. Jakuba: "Jeśli ktoś z was choruje, niech wezwie starszych [prezbiterów] Kościoła. Niech się modlą nad nim, namaszczając go oliwą w imię Pana. Modlitwa zanoszona z wiarą będzie dla chorego zbawienna i Pan go podźwignie" (Jk 5, 14n)?
MÓDL SIĘ!
Dziękujemy Ci, Ojcze, bo Ty jesteś dla każdego z nas jak morze, zawsze działające, zawsze w ruchu; Ty, Panie, zawsze nas prowadzisz, podtrzymujesz, pobudzasz, ogarniasz nas ze wszystkich stron i przenikasz. Dziękujemy Ci, Ojcze, bo objawiasz się nam w tajemniczej mocy Stworzyciela, Ożywiciela i Odkupiciela. Bo objawiasz się nam w pokorze Chrystusa ukrzyżowanego, który stał się chorym, trędowatym, niemym, głuchym i niewidomym, dał się za nas zabić, żeby nas wyratować z naszego trądu, z naszej ślepoty, niemoty, z naszej śmierci. Dziękujemy Ci, Boże wszechmocny, że objawiłeś swoją potęgę właśnie w słabości Twojego Chrystusa. Dziękujemy Ci, Panie, że zbliżasz się do nas nie w blasku ani w błyskawicach czy w grzmotach, ale w łagodności, słabości i ubóstwie Chrystusa. Spraw, Panie, byśmy pozwolili się zdobyć przez takie ubóstwo i taką słabość. Otwórz nasze serca, żebyśmy i my, na wzór Jezusa, stawali się źródłem współczucia, miłosierdzia i uzdrowienia. Prosimy Cię o to, Ojcze, przez Chrystusa Pana naszego. Amen
C.M. Martini, Słuchać Jezusa, Kraków 2000, 114.
ŻYJ SŁOWEM!
Dobrze jest udzielać
namaszczenia chorych nie tylko poszczególnym osobom, które o nie proszą, ale nawet zbiorowo (np. w dzień chorych, podczas rekolekcji czy misji parafialnych). Gdy chodzi o kapłanów, bardziej powinni się obawiać popełnienia błędu pominięcia, to znaczy, nieudzielania tego sakramentu potrzebującym, niż błędu nadmiaru, jest bowiem ów sakrament dobrem dla każdego, kto szczerze pragnie przeżywać chorobę po chrześcijańsku i zyskać ulgę w cierpieniach, tak przez wszystkich pożądaną (kard. Martini).
ks. Jan Kochel
fot. ruiny domu w Kafarnaum