2017-03-29
Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: «Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz». Jezus usłyszawszy to rzekł: «Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą». A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: «Chodźmy znów do Judei!» Rzekli do Niego uczniowie: «Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?» Jezus im odpowiedział: «Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła». To powiedział, a następnie rzekł do nich: «Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić». Uczniowie rzekli do Niego: «Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje». Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: «Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego!». Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: «Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć».
Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już do czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga». Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». Rzekła Marta do Niego: «Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». Rzekł do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat». Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: «Nauczyciel jest i woła cię». Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi,
którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko
wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby
tam płakać. A gdy Maria
przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i
rzekła do Niego: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł». Gdy
więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli,
wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzieście go położyli?» Odpowiedzieli Mu: «Panie, chodź i zobacz!». Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: «Oto jak go miłował!» Niektórzy z nich powiedzieli: «Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?». A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus
rzekł: «Usuńcie kamień!» Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego:
«Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie». Jezus rzekł do niej: «Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?» Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja
wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający
Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał». To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I
wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była
zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu
chodzić!». Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.
Dziś w Ewangelii słyszymy wzruszony głos Jezusa. Głos, który wywołuje z grobowej ciemności przyjaciela. Lecz On woła również każdego z nas: "(...) wyjdź na zewnątrz!" (J 11, 43). Jest to zatem głos, który chce przeniknąć serce, przebudzić je i dać nowe życie.
Wcześniej jednak musimy zmierzyć się z
kilkoma trudnymi pytaniami: Czy moje serce nie jest zamknięte, pogrzebane w ciemnym
grobie, a moje ciało związane opaskami (grzechów)? A może już cuchnę i wydaję okropny
zapach? Może zapomniałem o obietnicy Jezusa: "Czy nie zapewniłem cię, że zobaczysz chwałę Bożą, jeśli tylko uwierzysz?" (J 11, 40).
Opaski i chusty to przecież nic innego jak nasze lęki, stresy, brak wiary. To też nasze kłamstwa, obmowy, nieopanowane namiętności, nieczystość, wszelkie porażki, a co za tym idzie - rozczarowania, zdrady, próżna rywalizacja. I tak Wielki Post mija, mijają godziny, dni, a my wchodzimy jeszcze bardziej w pęta naszej pychy, złości, chciwości, nałogów. I tak już jesteśmy tym przerażani, że paraliżuje nas strach, a w konsekwencji zamykamy się w mrokach grobu niewiary.
Jest jednak nadzieja! Jezus w Ewangelii wzywa: Łazarzu,
wyjdź na zewnątrz! (J 11, 43). Czy usłyszałem już to wołanie? Czy w czasie tego
Wielkiego Postu znalazłem chwilę, by pomilczeć i wejść w siebie? Ponieważ, by wyjść trzeba najpierw wejść.
I może właśnie dzisiejsza liturgia słowa, to taka zachęta, by wejść w swoje wnętrze
- zobaczyć jego stan i usłyszeć wezwanie Jezusa: "(...) wyjść na zewnątrz!".
Jezus po wyjściu Łazarza z pieczary grobowej każe uwolnić go od więzów, by mógł chodzić (J 11, 44). Podobnie i nam Jezus daje drugiego człowieka (kapłana), by pomógł nam rozwiązać więzy grzechu (sakrament pokuty i pojednania) oraz rozświetlić mrok i uwolnić od tego, co trzyma i więzi.
Jezus pragnie naszego życia, naszej wiary i miłości. On pierwszy nas umiłował, czasem również płacze nad nami. Ewangelista ujawnia emocje Jezusa: wzruszył się w duch - rozrzewnił - zapłakał! (por. J 11, 33-35).
I dziś Jezus wzywa do odnowy naszego życia, do wiary w Niego: "Czy wierzysz w to?" (J 11, 26). Nie zmarnujmy tej wielkiej szansy, nie zagłuszajmy wzruszonego nami i kochającego wołania miłości naszego Pana. Dajmy się uwolnić i ukochać, by na Jego wzór kochać naszych bliźnich!
MÓDL SIĘ!
Panie, daj nam
zatrzymać się, wejść w swoje wnętrze i zobaczyć to, co jeszcze trzyma nas, czym
jesteśmy związani. Daj nam z odwagą wyznawać to wszystko przed Tobą i Tobie w spowiedzi, byśmy mogli usłyszeć „wyjdź na zewnątrz" - wstań, i ja odpuszczam
ci grzechy, jesteś wolny - idź w pokoju!
ŻYJ SŁOWEM!
Zatrzymaj się na modlitwie w tych ostatnich dniach Wielkiego Postu. Zastanów się nad swoja wolnością i nad swoim związaniem. Warto przeprowadzić dobry rachunek sumienia i skorzystać z daru sakramentu pokuty i pojednania!
Tomasz Wolnik