Wyszukiwarka:
Rozważania niedzielne: Rok B

Niedziela Wielkanocna - 8.04.2012

2012-04-07

News

Spełniona Obietnica! „Wielka cisza spowiła ziemię”. Słucham? Jeszcze raz, proszę! „Wielka na niej cisza i pustka.” No ale co się stało? „Cisza wielka…” No ale skąd ta cisza? „…bo Król zasnął.” Tak, słyszałem o tym przedwczoraj, straszna szkoda. „Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele”. W porządku, rozumiem… No ale w sumie co to zmienia?

CZYTAJ!

J 20,1-9

Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus miłował, i rzekła do nich: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”.

Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka.

Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych.


ROZWAŻ!

Jakie znaczenie dla świata ma właściwie wydarzenie śmierci Jezusa? Jak śmierć pewnego młodego mężczyzny, która miała miejsce w zapomnianej prowincji wielkiego cesarstwa, miałaby w ogóle dziś kogoś poruszyć. Dlaczego miałaby poruszyć Ciebie? To przecież głupota, jakiś bezużyteczny sentyment. Lepiej zająć się… Momencik, ktoś przyszedł. To Maria, na razie nie wiem co próbuje powiedzieć, bo nie umie złapać oddechu. Może ktoś ją napadł, kto to widział tak rano wychodzić z domu, przecież jest jeszcze ciemno. Głupia! O już jej lepiej. Jak to, coś jej się chyba pomieszało. Co zabrano, gdzie? Jak to nie ma? Przecież… Wychodzą, idą. Nie, już biegną! Chyba niemożliwym jest przeniknąć serca i umysły Piotra i Jana, gdy zapominając oddychać pędzili w słabym świetle wschodzącego słońca w kierunku grobu Jezusa. „Gdzie on jest? Co ona gada? Może kłamie? A jeśli to prawda… czy to możliwe? A może ukradli? Po co im je? Szybciej!”. Strach, niezrozumienie, skupienie, szok, niepokój, nadzieja… Nie sposób pojąć co wtedy czuli. W sposób niezwykle przejmujący uchwycił tę dynamikę Eugène Burnand malując obraz „Apostołowie Piotr i Jan biegnący do grobu Chrystusa w poranek Zmartwychwstania”. Oczy, usta, dłonie… tak wyglądają tylko ludzie, którzy zaczynają rozumieć, że są świadkami wypełnienia Obietnicy. To jak powiedzieć młodej wdowie, że musiało dość do pomyłki: jej mąż uznany od roku za zaginionego, został przed chwilą odnaleziony cały i zdrowy, więc może go zobaczyć, choćby za chwilę. Albo jak zawiadomić matkę małego chłopca o tym, że śmiertelna choroba wykryta u niego przed miesiącem, w jakiś niewyjaśniony sposób ustąpiła – wszystko jest w porządku. Obietnicy, o jakiej mówi Gabriel Marcel w swoim dramacie La mort de demain(Śmierć jutra), wkładając w usta jednego ze swoich bohaterów słowa: „Kochać kogoś to mówić: ty, ty nie umrzesz nigdy”. Obietnicy Życia, o której sam Jezus im mówił „Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie” (J 11,25). Obietnica była więc prawdziwa. A za chwilę mieli otrzymać odpowiedź na dręczące ich pytanie: „Czy dotyczy ona także mnie?”. Amerykański teolog Reinhold Niebuhr stwierdza: „Nie ma nic mniej wiarygodnego niż odpowiedź na pytanie, którego się nie stawia”. Roztrzęsieni Piotr i Jan potrafili biec do grobu, ponieważ z całego serca, bardziej niż czegokolwiek innego, pragnęli poznać odpowiedź swoje pytanie. Wiedzieli, że ich odpowiedzią może być tylko żywa Osoba ich ukochanego Przyjaciela i Pana, Jezusa Chrystusa. Jak brzmi Twoje pytanie, z którym wyruszasz, aby zobaczyć pusty grób? Co chcesz tam zobaczyć, kogo spotkać? Po co byłaby Ci odpowiedź na pytanie, którego sobie nie stawiasz?

Jak mocne, jak głęboko wpisane w serca Apostołów musiało być ich pytanie, że byli w stanie zerwać się natychmiast i pobiec do grobowca. Być może dla innych wyglądali głupio i naiwnie, gdy tak pędzili samotnie o świcie. Nie było to jednak ważne w obliczu tego, czego tam doświadczyli. Jan, przybiegłszy pierwszy do grobu, nie wszedł do niego od razu. Być może, mimo wielkich emocji, trochę się bał, a może zrobił to z szacunku do Piotra. Gdy dwaj chłopcy w wirze przygody odkryją na strychu jakąś tajemną skrzynię, w niecierpliwym oczekiwaniu pozwalają sobie jeszcze na krótką wymianę spojrzeń i szybką komendę „otwieramy razem na: raz, dwa, trzy!...”. Jak gdyby Jan słusznie czuł, że moment, który zaraz nastąpi będzie absolutnie decydującym dla całego jego życiu. Gdy chłopiec uczy się jeździć na pierwszym w swoim życiu rowerku z niecierpliwością dopytuje tatę „Już? Mogę? Uwaga, jadę! Ale trzymaj mnie w razie czego!”. Wreszcie Piotr również dociera do celu, po czym wchodzą do środka. „Ujrzał i uwierzył” (J 20,8). Jakiego rodzaju zdumienia, uderzenia trzeba doznać, żeby wszystkie wydarzenia ostatnich trzech lat, każda chwila u boku Mistrza, każde wypowiedziane przez Niego słowo nagany i pocieszenia, każde uczucie zwątpienia i nadziei, które się wtedy rodziło, czego trzeba, jakiego szarpnięcia całej osobowości, aby w jednym spojrzeniu, w tym jednym momencie, powróciło wszystko to i stało się jedną wielką Pewnością. Nie: „stało się zrozumiałe” (bo wcale nie musi). Uwierzyć to „przylgnąć do tego, co twierdzi ktoś inny”[1], uznać to za swoje. Jan mówi sam o sobie „Ujrzał i uwierzył”. I nigdy nie wyszedł już z grobowca tym, kim był, gdy do niego wchodził.

Dlaczego fakt, że grób pozostał pusty, był dla Piotra i Jana tak ważny? Ich intuicja związana była z tęsknotą za Osobą Jezusa. Obietnica, która pałała w ich sercach była… Nim Samym. Bardzo jasno przedstawia ten fakt Papież Benedykt XVI w swojej książce Jezus z Nazaretu. Część II. Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania komentując słowa Apostoła Narodów z 1 listu do Koryntian pisze „«Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara» (15,14). Św. Paweł dobitnie ukazuje znaczenie Zmartwychwstania dla całości chrześcijańskiego orędzia: prawdziwość świadectwa, że Chrystus powstał z martwych, decyduje o istnieniu lub nieistnieniu wiary chrześcijańskiej”. A co z całym dobrem moralnym i kulturowym, który niesie ze sobą ta religia? Papież dobitnie stwierdza: „Jeśli się usunie tę prawdę [że Chrystus zmartwychwstał] z tradycji chrześcijańskiej, z pewnością można zawsze zestawić całą serię godnych uwagi idei dotyczących Boga i człowieka, jego istoty i powinności – stworzyć swoistą religijną koncepcję świata – jednak wiara chrześcijańska będzie wtedy martwa. (…) Coś rzeczywiście nowego, coś, co zmienia świat i sytuację człowieka, stało się wtedy tylko, jeśli Jezus rzeczywiście zmartwychwstał. Wtedy dopiero staje się On kryterium, któremu możemy zaufać. Wtedy bowiem Bóg naprawdę się objawił”[2]. Zmartwychwstanie Jezusa aktualizuje, ożywia Obietnicę, którą zostawił Apostołom (a przez nich wszystkim ludziom wszystkich czasów), a którą to Obietnicą jest On Sam. To Jezus jest chrześcijaństwem – każdy inny punkt odniesienia, powód, dla którego wierzę i przyznaję się do bycia chrześcijaninem, prędzej czy później musi roztrzaskać się na kawałki. Czy okolicznością będzie zwyczajna wątpliwość, czy bezlitosne prześladowanie – nieistotne. Piotr uwierzył, ponieważ doświadczył miłości i przebaczenia Zmartwychwstałego: „Paś owce moje” (J 21,17). W piątek zaklinał się: „Nie znam tego człowieka” (Mk 14,71), a w kilka dni później, dotknięty przenikliwą Obecnością Mistrza przemówił do tłumów: „A my jesteśmy świadkami wszystkiego, co zdziałał w ziemi żydowskiej i w Jerozolimie, (…) [my], którzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu” (Dz 10,39.41) Co ostatecznie okazało się dla Piotra droższe w trzyletniej wędrówce za Mistrzem, niż sam Chrystus? Niezwykle przejmująco pisze o tym Włodzimierz Sołowiow w swojej książce Krótka opowieść o Antychryście: „Smutnym tonem zwrócił się do nich imperator: «Dziwni ludzie… powiedzcie mi więc sami – wy, chrześcijanie, porzuceni przez większość swoich braci i przywódców, potępieni w odczuciu ludu: co jest dla was najdroższe w chrześcijaństwie?». W tym momencie podniósł się, niczym biała świeca, starzec Jan i odrzekł łagodnie: «Miłościwy panie! Najdroższy jest dla nas w chrześcijaństwie sam Chrystus – On sam i wszystko, co od Niego, wiemy bowiem, że w Nim zamieszkuje cieleśnie cała pełnia Bóstwa»”[3]. Jak często chrześcijaństwo staje się dla nas ważne ze względu na wszystko inne, tylko nie na Jezusa Chrystusa? Być może nawet nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę. Clive Staples Lewis, brytyjski pisarz pierwszej połowy XX wieku[4]w autobiografii zatytułowanej Zaskoczony Radością opisuje swoje nawrócenie z ateizmu na wiarę chrześcijańską. Już w późniejszym momencie owej drogi zmierzyć mu się przyszło z następującą kwestią: „Przedtem miałem nadzieję, że jądro rzeczywistości jest czymś, co najlepiej można by symbolicznie przedstawić jako miejsce; tym razem przekonałem się, że jest to Osoba”[5]. Owym „jądrem rzeczywistości” nie są więc sielankowe Pola Elizejskie albo Niebo, gdzie mielibyśmy nic nie robić, wiecznie być szczęśliwymi, i gdzie w nagrodę za dobre uczynki dostalibyśmy całkiem przytulne mieszkanko – ot „lepsza wersja” kulejącego na różne sposoby obecnego życia. Co ciekawe nie jest też nim ani Dekalog sam w sobie, ani zobowiązanie do „niejedzenia słodyczy” w Wielkim Poście. Inaczej: we wszystkim tym jest tyle sensu i znaczenia dla naszej Nieśmiertelności, na ile przybliża nas do faktycznego i jedynego „Jądra rzeczywistości” – Jezusa Chrystusa. Faryzeusze, których spotykał nieustannie Jezus, byli w większości ludźmi bardzo prawymi, w sensie: wiernymi Prawu. Wiernymi literalnie. Jezus nie chciał zmieniać Prawa, przesunął jednak akcent: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5,17). Akcentem, którym wypełnił Prawo i Proroków (czyli Pisma Starego Testamentu, któremu wierni byli Żydzi) jest On Sam. Młoda dziewczyna już od roku regularnie co tydzień dostaje listy od swojego narzeczonego, którego niespodziewanie powołano na odległą misję wojskową. To dla niej jedyna możliwość kontaktu z kimś, kogo kocha, bardzo więc ją sobie ceni. Gdy jednak młodzieniec zakończy służbę i będzie mógł swobodnie wrócić do domu, zobaczyć się z bliskimi, porozmawiać, być ze swoją ukochaną, listy – wcześniej tak niezbędne i cenne – stracą swoją wyjątkową wartość. Być może posłużą w przyszłości jako pamiątka, albo źródło wspomnień, ale jakimś nieporozumieniem byłoby skupiać się na nich, skoro tak blisko jest ich prawdziwy adresat, którego można przytulić i zjeść z nim kolację. Stary Testament był zapowiedzią Chrystusa, co jednak zrobiło wielu Żydów, gdy stanęli wobec Niego twarzą w twarz? „Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego” (J 8,59). Byli jednak i tacy spośród nich, którzy pozwolili, aby ich serce mogło się zachwycić: „Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia” (J 7,46) i odważyli się pójść za Jezusem. Nierzadko nawet na śmierć.

„Wielka cisza spowiła ziemię. (…) Cisza wielka, bo Król zasnął. (…) Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań. Idzie, aby odnaleźć pierwszego człowieka, jak zgubioną owieczkę”. Chrystus – Król i Bóg – schodzi do Otchłani. Osobiście idzie „aby wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę”. Przejmujący opis tego wydarzenia pozostawia nam anonimowa Starożytna homilia na Świętą i Wielką Sobotę. Każde jej zdanie jest niezwykle żywym świadectwem wiary chrześcijan pierwszych wieków. Ich orędzie nie wygasło, przeciwnie, jest nam chyba dziś potrzebne bardziej niż kiedykolwiek. Dziś, kiedy przynależność do Jezusa Chrystusa bywa dla nas uciążliwym wstydem. On natomiast tak zwraca się do Adama, praojca nas wszystkich: „Oto teraz mówię tobie i wszystkim, którzy będą twoimi synami, i moją władzą rozkazuję wszystkim, którzy są w okowach: Wyjdźcie! A tym, którzy są w ciemnościach, powiadam: Niech zajaśnieje wam światło! Tym zaś, którzy zasnęli, rozkazuję: Powstańcie!”Wyjdźcie z waszego strachu i słabości! Powstańcie z rozpaczy codzienności! „Przykazałem aniołom, aby cię strzegli tak, jak słudzy, teraz zaś sprawię, że będą ci oddawać cześć taką, jaka należy się Bogu”. Czy poczujesz w sobie tę godność, gdy na tradycyjne Wielkanocne pozdrowienie „Chrystus Zmartwychwstał” odpowiesz „Prawdziwie powstał”? Śmierć i rozpacz nie mają już władzy. W dzisiejszym psalmie śpiewamy: „Nie umrę, ale żył będę” (Ps 118,17). Po wizycie w pustym grobie Jezusa nasze życie – tak jak życie Jana – nie może być już takie jak przedtem. Nie możemy mieć więcej obawy o nic! Pytanie tylko, czy chcę, aby i mnie dotyczyło Jego zwycięstwo, czy chcę osobiście zajrzeć do Jego grobu… Jeśli się wciąż wahasz, zachowawczo wmawiasz sobie: „A jeśli coś (lub nawet ktoś) w tej jaskini złapie mnie i spęta na zawsze, odbierze mi moją wolność (może lichą, ale przynajmniej moją własną) i nigdy nie pozwoli mi już zobaczyć słońca i dotknąć trawy”, zdaj sobie sprawę, że jest wręcz odwrotnie (niemal jak w greckiej tragedii, w której bohater – kierując wszystkie swe wysiłki na zmienienie wiszącego na nim fatum – w rzeczywistości z dużą prędkością pędzi wprost w jego rozwartą paszczę; czyż nie tak właśnie było z Sofoklesowym królem Edypem?). Ksiądz Luigi Giussani ujmuje to tak: „Bez rozpoznania obecnej Tajemnicy pogłębia się noc, rośnie zamęt i – tym samym, na poziomie wolności – wzmaga się bunt; albo do tego stopnia wygrywa rozczarowanie, że wydaje się, iż człowiek niczego nie oczekuje i żyje, niczego już nie pragnąc, z wyjątkiem zdradliwej satysfakcji i ukradkowej odpowiedzi na chwilowe potrzeby”[6]. Życie pozbawione pragnień, koncentrujące całą swą zbutwiałą energię na „przeżyciu” kolejnego dnia, zaspokojenia „teraz”. Życie spętane siecią, powrozami śmiertelności i powątpiewania. Orygenes, być może największy pisarz chrześcijańskiej Starożytności, w swoim wnikliwym komentarzu do biblijnej Księgi Pieśni nad Pieśniami, tak nawiązuje do postaci Chrystusa – Pana śmierci: „Przystąpił zatem do tych «sieci», (…) rozerwał je i zniszczył, i dzięki temu dał swemu Kościołowi odwagę, aby się ośmielił podeptać sidła, przejść przez sieci i z gorliwością powiedzieć: «Dusza nasza jak wróbel wyrwała się z sidła ptaszników, sidła zostały rozerwane, a my jesteśmy wolni» (Ps 124(123),7)”[7]. Chrystus w swoim zmartwychwstaniu rozrywa sidła, zniewolenia i słabości, które na co dzień nas krępują, sprawia, że stajemy się rzeczywiście wolni. Więcej nawet: tak jak pierwszemu człowiekowi, którego jako pierwszego wyrwał Chrystus z beznadziei Otchłani, tak i każdemu z nas, dzisiaj, w tym momencie, mówi: „Gotowy już jest niebiański tron, w pogotowiu czekają słudzy, już wzniesiono salę godową, jedzenie zastawione, przyozdobione wieczne mieszkanie, skarby dóbr wiekuistych są otwarte, a królestwo niebieskie, przygotowane od założenia świata, już otwarte". Wierzysz w to? Czy potrafisz bezgranicznie przylgnąć do tego pełnego odwiecznej mocy zawołania Chrystusa?

Co jednak oznacza to w praktyce? Gdy ktoś doświadczy w swoim życiu jakiegoś wyjątkowego spotkania, niecodziennego zdarzenia, które w sposób wyraźny miało wpływ na niego samego, na dalsze jego losy (sposób myślenia, postępowania) i gdy jest świadomy tego faktu, błyskawicznie chce podzielić się z drogimi sobie osobami, aby i one mogły doświadczyć tego, co dla niego stało się tak drogie. Apostoł Piotr w domu centuriona mówi: „On [Jezus] nam rozkazał ogłosić ludowi i dać świadectwo, że Bóg ustanowił Go sędzią żywych i umarłych” (Dz 10,42), a jego następca, niemal 2000 lat później, jakby komentując te słowa napisał: „A dla nielicznych świadków – dlatego właśnie, że dla nich samych było to niepojęte – było ono wydarzeniem tak zdumiewającym i realnym, narzucającym się im z tak wielką mocą, że rozpraszało wszelkie ich wątpliwości, toteż z nową odwagą stanęli przed światem, ażeby świadczyć: Chrystus naprawdę zmartwychwstał”[8]. Zmartwychwstał dziś w nocy. „Grób ten próżny został”, jak śpiewamy w jednej z wielkanocnych pieśni. Być może zaczynasz już myśleć o swoich poświątecznych obowiązkach, o pracy, uczelni, szkole. Pomimo wszystko postaraj się dziś, wraz z Piotrem i Janem pozostać w opustoszałym grobie, zachwycić się jego znaczeniem: Chrystusa nie potrafił on utrzymać na długo w zamknięciu; tak i Ty nie musisz bać się już o swoją wolność. Jak pisze św. Paweł Apostoł: „Umarliście bowiem i wasze życie ukryte jest z Chrystusem w Bogu” (Kol 3,3). Pobądź trochę czasu w tym grobowcu samotnie, ponieważ już nigdy więcej do niego nie wrócisz. W śpiewanej dziś Sekwencji Maria Magdalena zapewnia nas radośnie:

„Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja,
A miejscem spotkania będzie Galileja”.

Gdy skończą się Święta Ty także wrócisz do swojej „Galilei”: codzienności i prozy życia. Ale to właśnie tam, w codziennej pracy, rozmowach, spotkania, w osobie rodziców, współmałżonków, dzieci, w serdecznym przyjacielu, surowym szefie, w autobusie, przychodni, w supermarkecie, na rynku, dworcu autobusowym, boisku sportowym, wszędzie tam i w każdym w tych ludzi Chrystus chce się z Tobą spotykać. I o to chodzi w zmartwychwstaniu i późniejszym zapewnieniu Jezusa, który z całą powagą i odpowiedzialnością wypowiada zdanie, wzbudzające w nas równą ilość nadziei, co powątpiewania: „A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Gdzie jest? Właśnie w naszych małych „Galilejach”. Dziś jednak pozostańmy jeszcze na chwilę zdumieni zionącą pustką grobem Jezusa. Dzisiejsza Ewangelia nie bez przyczyny przecież przemilcza ostatni werset opowiadania o wizycie Piotra i Jana w grobie, który brzmi: „Uczniowie zatem wrócili znowu do siebie” (J 20,10). Jeszcze nie czas na powrót, nie dziś. Od jutra natomiast zacznie się to, co Giussani zarysowuje krótko: „Z tajemnicy Zmartwychwstania Chrystusa promieniuje nowe światło i ogarnia świat, i krok po kroku wydziera nocy jej teren”[9].


MÓDL SIĘ!

Królu nieśmiertelny, Boże w ludzkim ciele!
Otwarłeś oczy w ciemności grobowca,
Po tchnięciu Ducha w swoje martwe ciało.
Pantokratorze, Władco wszystkich rzeczy.
Powstałeś z martwych,
Nie ma więc już śmierci.
Dla nas.
Resurrexi et tecum sum!
I we mnie Ducha tchnij dzisiaj nowego.
Abym nie leżał dłużej nieruchomy,
Lecz żył, oddychał i pragnął
Żyć. Zawsze.
Amen.


ŻYJ SŁOWEM!

Chrystus Zmartwychwstał. Wstał z martwych. Umarł, a potem znowu ożył. I żyje dziś. Nie w niedostępnych krainach niebieskich. Ale tutaj, między nami, w drugim człowieku, we mnie. A znakiem tego jest pusty grób, do którego z takim przejęciem biegną Apostołowie Piotr i Jan. Jeżeli Chrystus jest dla mnie drogocenną perłą, skarbem ukrytym w ziemi, wszystkim, co w rzeczywistości mam, nie mogę zachować się inaczej, jak pobiec tam razem z nimi. A gdy z bijącym mocno sercem wejdę do środka i ujrzę same chusty, pozostanę tam jeszcze jakiś czas. W przeciwnym razie nie będę mógł wyjść i stać się świadkiem tego Wydarzenia na co dzień. Zatrzymać się, ujrzeć i uwierzyć…

 

Al. Piotr Sękowski



[1]Luigi Giussani, Zmysł religijny, Poznań 2000, s. 42.

[2]Joseph Ratzinger - Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu. Część II. Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania, s.257-258.

[3]Włodzimierz Sołowiow, Krótka opowieść o Antychryście, Wybór pism, tom 2, Poznań 1988, s.122-150.

[4]Znany być może szerszemu gronu dzięki autorstwu serii książek opowiadających o magicznej krainie Narnia, w której władzę sprawuje wspaniały i dziki lew Aslan.

[5]Clive Staples Lewis, Zaskoczony Radością, Kraków 2010, s.336.

[6]Luigi Giussani, Cała ziemia pragnie Twojego oblicza, Kielce 2004, s.112.

[7]Orygenes, Komentarz do Pieśni nad Pieśniami, Kraków 1994 s.171.

[8] Joseph Ratzinger - Benedykt XVI, dz.cyt., s.264.

[9] Luigi Giussani, dz.cyt., Kielce 2004, s.112.

 


Pozostałe tematy
Aktualności

Katechezy eucharystyczne

Kongres Eucharystyczny w diecezji gliwickiej stał się okazją do zaangażowania poszczególnych wiernych, jak i grup, stowarzyszeń i ruchów lokalnego Kościoła. Studenci Wydziału Teologicznego UO przygotowali cykl katechez eucharystycznych dla młodzieży, by odpowiedzieć na apel Biskupa Gliwickiego i włączyć się w przygotowanie do dobrego przeżycia tego czasu łaski; zob. Wprowadzenie. Katecheza III.

więcej

List do Galatów

Kolejny tom Komentarza Biblijnego Edycji św. Pawła budzi nadzieję na szybsze ukończenie wielkiego projektu polskiego środowiska biblistów. Komentarz Dariusza Sztuka SDB dotyczy dzieła, które Apostoł napisał pod koniec swego pobytu w Efezie jako odpowiedź na niepokojące wieści o niebezpieczeństwie zagrażającym wierze (por. Ga 3,2; 4,21; 5,4); NKB.

więcej
zobacz wszystkie

Liczba wizyt: 14090624

Tweety na temat @Ssb24pl Menu
Menu