2019-11-28
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, że przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona.
Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.
Wymowa dzisiejszej Ewangelii jest jednak zupełnie odmienna. Nie zapowiada bynajmniej narodzin małego, bezradnego Dzieciątka, lecz Paruzję - ponowne przyjście Jezusa na końcu czasu, czyli dzień, który będzie dniem Sądu. Dzień, w którym będziemy musieli zdać sprawę ze swojego życia.
Wyobraźmy sobie taką hipotetyczną sytuację: rzecz dzieje się na amerykańskim wybrzeżu. W niewielkim miasteczku żyją obok siebie dwaj znajomi. Pewnego dnia dociera do nich ostrzeżenie informujące o nadchodzącym wyjątkowo niszczycielskim huraganie. Pierwszy czym prędzej odsyła rodzinę w bezpieczne miejsce, zabezpiecza dom jak tylko potrafi. Następnego dnia, wczesnym rankiem odjeżdża by dołączyć do rodziny. Drugi sąsiad najwyraźniej nie przejmuje się jednak nadchodzącym kataklizmem: ignoruje ostrzeżenie, ironicznie komentuje zabiegi sąsiada. Trzy dni później, pełen strachu, skulony wraz z rodziną w ciemnej piwnicy swego domu może jedynie biernie przysłuchiwać się, jak wściekłe podmuchy potężnego wiatru demolują jego cały dobytek...
Podobny obraz zarysowuje dzisiaj Jezus. Jego ponowne przyjście będzie tak pewne i nieodwołalne jak biblijny potop. To będzie wydarzenie, na które nie mamy żadnego wpływu; gdy nadejdzie, nie będziemy mogli już niczego zmienić. Absolutnie niczego. Jezus nie pozostawia również złudzeń: "jeden będzie wzięty, drugi zostawiony [...] jedna będzie wzięta, druga zostawiona" (Mt 24, 41.42). Nie wszyscy będą zbawieni. Mimo tego, że osoby te zajmowały się tym samym, robiły w życiu to samo - to jednak istnieje wyraźny podział. Ewangelia nie mówi, że ten, który będzie modlił się w kościele zostanie zbawiony, a ten, który będzie pracował w zakładzie będzie zostawiony. Nie. Mówi o dwóch mężczyznach, którzy pracują na polu. O dwóch kobietach, które pracują na żarnach. O naszym przyszłym losie nie zdecyduje to, co robimy, ale jak to robimy. Czy wybieramy Boga, żyjemy z Nim i dla Niego czy też jesteśmy od Niego daleko? Gdziekolwiek jesteśmy - w domu, w szkole, w biurze, na studiach, w firmie, na autostradzie, w pociągu... Decydujące będzie nie to, co robimy lub gdzie jesteśmy. Decydujące jest to, jak żyjemy.
"Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał..." (Mt 24, 43). Co byśmy zrobili, gdybyśmy dostali informację o nadchodzącym huraganie? O czym byśmy natychmiast pomyśleli? O zapewnieniu bezpieczeństwa rodzinie? O zabezpieczeniu domu? O znalezieniu się w bezpiecznym miejscu? Potrafimy dobrze zatroszczyć się o to, co jest nam dane. Czy potrafimy równie dobrze zadbać o nasze życie duchowe? Jest to o tyle istotne, że możemy stanąć przed Panem w każdej chwili. Kiedy to będzie? Za tydzień, za rok, za dwadzieścia lat? Ten moment może przyjść bez ostrzeżenia...
Zapytam siebie:
Panie, naucz nas liczyć dni nasze!
W pierwszy dzień Adwentu wyobraź sobie dzień Sądu. Postaraj się dokładnie przemyśleć, co byłoby dla ciebie w tym dniu najważniejsze? Co dobrze byłoby zmienić, żeby oczekiwać tego dnia ze spokojem? Na pewno nie da rady zmienić wszystkiego na raz. Zacznij w czasie tego Adwentu od jednej, ale konkretnej rzeczy.
Michał Dielehner