2020-09-10
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać. Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: „Panie, okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” Jego współsługa padł przed nim i prosił go: „Okaż mi cierpliwość, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego, widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego, wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu".
My sami nieraz również odpuszczamy długi, przewiny, tym którzy stali się naszymi (nie)przyjaciółmi. Dla samych siebie stajemy się wówczas KIMŚ. Chociaż w tej naszej "hojności" kryje się często pycha, chęć zapewnienia sobie dobrych uczuć, dowartościowanie siebie. Czy to nietyczne, że łatwo nam zapomnieć złe traktowanie w pracy przez szefa, który wynagrodzi nam później mobbing szczodrą premią? Pewnie nie! Czy to nie w porządku kiedy „przełkniemy” oszustwo finansowe, w które włożyliśmy sporo pieniędzy, straciwszy wszystkie oszczędności? A może to nadużycie jak wybaczamy pijakowi, który uważa, że otrzymał od nas za mało „drobnych” i zrównał nas z „furą gnoju”? Bynajmniej!
Dlaczego tak skupiłem się na tych przewinach i naszym hojnym przebaczaniu? Bo robiąc rachunek sumienia, wielokrotnie, ba! – nagminnie musimy uderzyć się w piersi i przyznać się przed sobą samym, że nie potrafimy wybaczyć współmałżonkowi, synowej, sąsiadowi, proboszczowi, uczennicy… Bo łatwo odpuścić obcym, dalekim, czasem nawet nieobecnym w naszym życiu, no może jednorazowo, jak ten pijaczyna. Trudno nam spojrzeć w oczy bliskim! Łatwo puścić w zapomnienie sprawy nawet wielkiej wagi ludziom obojętnym, albo postawionym wyżej od nas, tym od których czujemy się zależni. Nie potrafimy natomiast odpuścić tym, którzy są wśród nas. Wiem! To nie łatwe. Także dlatego, że nawet najmniejsza krzywda doświadczona od tych, których kochamy jest cięższa od tej, której doświadczymy od ludzi nam dalekich. Do czego więc zachęca nas dziś Pan Jezus?
Daję wam przykazanie nowe, abyście
się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem (J 13,34 – aklamacja
przed Ewangelią).
Jezus dał nam przykład co znaczy przebaczać. Całą drogę na Kalwarię, którą opisują ewangeliści musiał wybaczać. Każdorazowe "wybaczam" jest konsekwencją decyzji - wyboru dobra (miłość). Jak Jezus – zdecydował się wziąć krzyż, wszedł na drogę krzyżową – i idąc nią konsekwentnie wybaczał – decydował się na miłość w sercu, chociażby ludzka logika podopowiadała nienawiść, złorzeczenie, zło.