2023-12-23
Warto przyjrzeć się stylowi w jakim Maryja reaguje na nadzwyczajne wydarzenia. Pojawienie się anioła w jej domu i propozycja przyspieszonego macierzyństwa były zaskoczeniem i to niemałym.
Ewangelia wg św. Łukasza dwoma słowami określa reakcję Maryi na odwiedziny i słowa Gabriela: „zmieszała się” oraz „rozważała”. Skupimy się na tych dwóch określeniach z wersetu 29, który w przekładzie dosłownym brzmi:
„Lecz ona, ujrzawszy(go), zmieszała się na jego słowa i zastanawiała się, co by to pozdrowienie mogło znaczyć”.
Badając kontekst należy zauważyć, że w naszej, liturgicznej wersji, nie ma słowa „ujrzawszy”, a szkoda, bo ono wskazuje, że Maryja nie zdziwiła się wizytą anioła (!), ale jego słowami. Obecność anioła uważała za coś normalnego, oczywistego. Ponadto, użyte tu greckie słowo można tłumaczyć także jako „znajomość”, co jeszcze bardziej potwierdza przyjęty przeze mnie tok rozumowania i może wiele mówić o duchowości Maryi, już jako młodej dziewczyny („Pani anielska”). Daje też wskazówkę nam, którzy często skłonni jesteśmy pójść bardziej za nadzwyczajnymi zjawiskami niż za przekazem od Boga. Maryja zwróciła uwagę bardziej na przesłanie, niż na zjawisko. Rozważała przekazaną treść, a nie wygląd anioła. Nie wiemy w związku z tym, czy miał skrzydła, czy był stary czy młody, wysoki, czy niski, latał czy chodził, był w chwale i świetle czy we mgle i obłoku. Jak widać, to nie ma znaczenia. A to z kolei powinno nam dać do myślenia, by więcej uwagi zwracać na słowa Boże, które czytamy, rozważamy i – co daj Boże – przyjmujemy, niż na towarzyszącą słowu otoczkę. Pierwsza zatem konkluzja dla naszej duchowości: Więcej uwagi zwracaj na Słowo.
Maryja usłyszawszy, „zmieszała się”. Dokładnie mówiąc „została zmieszana”, ponieważ czasownik użyty został w stronie biernej. Tekst Ewangelii sugeruje zatem, że Maryja była uporządkowana wewnętrznie i nosiła w sercu pokój. Miała swój harmonijny świat, swoje plany oraz świadomość zarówno swej ograniczoności, jak i uczestnictwa w ludzie wybranym. Słowo „zmieszała” można przetłumaczyć zarówno jako „zakłopotanie” jak i „wstrząśnięcie”. Maryja była zakłopotana z powodu tak uroczystego pozdrowienia i tytułu („pełna łaski”) oraz wstrząśnięta z powodu Bożej obecności („Pan z tobą”) . Dlaczego tak się stało? Dlaczego wewnętrznie spójna i harmonijna osobowość została zaskoczona, a nawet zaburzona, bo i tak można tłumaczyć greckie dietarachthē. Odpowiedź wydaje się prosta. Bóg zawsze przekracza ludzkie realia, Bóg zawsze jest większy od naszego sposobu rozumowania, przeżywania i istnienia. Boże interwencje poszerzają nasze horyzonty, rozsadzają nasze serce i pogłębia egzystencję. Boże drogi nie są naszymi drogami. Zatem żeby wejść na Boży sposób funkcjonowania, musimy zostać potrząśnięci, obudzeni, a czasem nawet zranieni. Boże wezwania zawsze przekraczają nasze ludzkie możliwości. Druga zatem konkluzja dla naszej duchowości: Bóg zaburza mój ludzki, „święty spokój”.
Ciekawe, że słowo „zmieszała” zostało użyte w Ewangelii tylko raz – właśnie przy zwiastowaniu. Pozostałe momenty, gdy Jezus zaskakiwał Maryję („Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym co należy do mojego Ojca?”, „Któż jest moją matką?”, „Niewiasto oto syn twój”) nie „wstrząsnęły” Maryją. Dobrze odrobiła tę pierwszą lekcję przy zwiastowaniu i przyjęła odtąd, że to normalne, że Bóg zaburza jej święty spokój.
Słowo „rozważała” wskazuje na proces rozłożony w czasie. Jaki był to czas? Minuta? Trzy? Może dziesięć. Bo przecież wszystko działo się w czasie jednego spotkania i w czasie jednej rozmowy. Anioł też nie poganiał jej ani nie przynaglał.
Możemy więc z tekstu wnioskować, że Maryja musiała się zastanowić, ale nie odkładała też sprawy na później. Nosiła w sobie tę piękną równowagę między namysłem, a decyzją. Nie była osobą bezrefleksyjną, powierzchowną i bezmyślną. A z drugiej strony nie mieliła jednej sprawy w nieskończoność i bezowocnie. Była wrażliwa na Boże sygnały i natchnienia, zdroworozsądkowo je prześwietlając i rozeznając w wierze. Owo „rozważanie” było jej stylem życia. Nie musiała stwarzać sobie nadzwyczajnych, cieplarnianych warunków, by pomyśleć i zdecydować. Podejmowała decyzję w Bożej obecności. Trudno nie zauważyć nasuwających się analogii i wskazań dla naszej modlitwy, która zawsze powinna być autentyczną rozmową z Bogiem o naszym życiu, która musi mieć chwile wyciszenia i zastanowienia, która nie może być schematyczną paplaniną, a koniecznie zawierać słowo Boże.
Kiedy Ewangelia relacjonuje treść namysłu, jaki podjęła Maryja, używa wyrażenia, iż „rozważała co by miało znaczyć to pozdrowienie”. Nasze „co by” w oryginale greckim brzmi „oby” i zawiera treść spodziewania się czegoś dobrego. Zatem Maryja myślała "co by" mogły znaczyć słowa anioła, a równocześnie wewnętrzna tęsknota za dobrem intuicyjne wołała: „oby tak było!”. Obok więc roztropności i świadomej refleksji nad własnym życiem było w myślach Maryi wiele nastawienia na dobro. Chciało by się powiedzieć – pozytywnego myślenia (z całą ostrożnością spowodowaną wykrzywieniem tego pojęcia przez rozmaite teorie o samo-spełnianiu się myśli). Cechą wewnętrznego życia Dziewicy z Nazaretu był optymizm wynikający z zaufania jakie pokłada w Bogu. Rys istotny i warty podkreślenia zwłaszcza w czasach, w których panoszą się katastroficzne wizje przypisywane Bogu, zbiorowe narzekania i publicystyczne histerie nad upadkiem wszystkiego. Czwarta zatem konkluzja dla naszej duchowości: Maryjo, módl się za nami narzekającymi.
Boże, który
wezwałeś Maryję do świadomej współpracy w swoim odwiecznym planie, daj nam
Ducha roztropności. Pozwól, by każda nasza modlitwa była autentyczną refleksją
nad Twoim słowem. Ucz nas zatrzymania i zastanowienia, które będzie owocować
dojrzałością i odwagą decyzji, które powinienem podjąć. Amen.
Przez najbliższy tydzień swoją modlitwę wieczorną uczyń refleksją nad słowami, które powiedział do ciebie Bóg w ciągu dnia. Pozwól sobie na prześledzenie różnych zdarzeń, spotkań i poruszeń kończącego się dnia, w których możesz odkryć Boże impulsy, natchnienia i podpowiedzi. Daj sobie czas, by rozważyć co może oznaczać minione spotkanie, słowo lub zdarzenie.