2020-01-06
Kiedy Jakub wyszedłszy z Beer-Szeby wędrował do Charanu, trafił na jakieś miejsce i tam się zatrzymał na nocleg, gdy słońce już zaszło. Wziął więc z tego miejsca kamień i podłożył go sobie pod głowę, układając się do snu na tym właśnie miejscu. We śnie ujrzał drabinę opartą na ziemi, sięgającą swym wierzchołkiem nieba oraz aniołów Bożych, którzy wchodzili w górę i schodzili na dół. A oto Pan stał na jej szczycie i mówił: «Ja jestem Pan, Bóg Abrahama i Bóg Izaaka. Ziemię, na której leżysz, oddaję tobie i twemu potomstwu. A potomstwo twe będzie tak liczne jak proch ziemi, ty zaś rozprzestrzenisz się na zachód i na wschód, na północ i na południe; wszystkie plemiona ziemi otrzymają błogosławieństwo przez ciebie i przez twych potomków. Ja jestem z tobą i będę cię strzegł, gdziekolwiek się udasz; a potem sprowadzę cię do tego kraju. Bo nie opuszczę cię, dopóki nie spełnię tego, co ci obiecuję». A gdy Jakub zbudził się ze snu, pomyślał: «Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem». I zdjęty trwogą rzekł: «O, jakże miejsce to przejmuje grozą! Prawdziwie jest to dom Boga i brama nieba!» Wstawszy więc rano, wziął ów kamień, który podłożył sobie pod głowę, postawił go jako stelę i rozlał na jego wierzchu oliwę. I dał temu miejscu nazwę Betel. - Natomiast pierwotna nazwa tego miejsca była Luz. - Po czym złożył taki ślub: «Jeżeli Pan Bóg będzie ze mną, strzegąc mnie w drodze, w którą wyruszyłem, jeżeli da mi chleb do jedzenia i ubranie do okrycia sięi jeżeli wrócę szczęśliwie do domu ojca mojego, Pan będzie moim Bogiem. Ten zaś kamień, który postawiłem jako stelę, będzie domem Boga. Z wszystkiego, co mi dasz, będę Ci składał w ofierze dziesięcinę».
Sny opisane na kartach Starego Testamentu są zazwyczaj symboliczne. Jednym z nich jest właśnie sen Jakuba. Filon z Aleksandrii twierdził, że aniołowie reprezentują dusze, które opuszczają ciała i wstępują do ciał. Drabina może również symbolizować ludzką duszę, a aniołowie – Boży Logos. Wstępowanie aniołów oznaczałoby cierpienie, a ich zstępowanie – współczucie. Ów żydowski filozof widział też w drabinie Jakubowej wzloty i upadki obecne w życiu osoby wierzącej oraz stale zmieniające się problemy. Według innej interpretacji Jakub widział aniołów, którzy opiekowali się Ziemią Świętą oraz innymi terenami. Ich wchodzenie i schodzenie uzależnione było od aktualnego miejsca przebywania patriarchy. Na uwagę zasługuje jeszcze jedna żydowska interpretacja tego snu. Otóż Jakub zatrzymał się na nocleg na Górze Moria, na której później wybudowano świątynię jerozolimską. Zanoszone tam modlitwy oraz składane ofiary umacniały relacje narodu wybranego z Bogiem JHWH. Drabina ze snu Jakuba również mogła być takim mostem, który łączył rzeczywistość ziemską i niebiańską. Taką funkcję pełniła także Tora. Gdyby dodać wartości liczbowe przypisane poszczególnym hebrajskim spółgłoskom wchodzącym w skład słowa s-l-m (drabina) oraz s-j-n-j (Synaj), to w jednym i drugim przypadku otrzymamy liczbę 130.
Sen Jakuba interpretowali również Ojcowie Kościoła. Św. Ireneusz przyrównał do drabiny Kościół powszechny. To właśnie dzięki niemu człowiek może wznieść się i zbliżyć do Boga. Dla Orygenesa drabina była synonimem postępów ascetycznych oraz pośmiertnej podróży duszy na spotkanie z Bogiem. Grzegorz z Nazjanzu twierdził, że kolejne stopnie drabiny odpowiadają kolejnym krokom ku doskonałości. Podobnie myślał Jan Chryzostom, który w poszczególnych szczeblach drabiny do nieba widział prawość zachowania. Adam Clarke uważał, że Jezus był niejako ambasadorem Boga na ziemi. W takim przypadku wstępujący i zstępujący aniołowie symbolizowaliby posłańców będących na usługach króla i ambasadora.
Każdy nasz dzień to walka o życie zgodne z Bożymi przykazaniami i czyste sumienie. Wszelkie postępy w życiu duchowym to kolejne szczeble drabiny sięgającej swym wierzchołkiem nieba. Z kolei każdy grzech ciężki jest krokiem wstecz, w dół. Tę prawdę jakże trafnie określiła św. Faustyna Kowalska, która w swym Dzienniczku napisała: „Jezu mój, pomimo Twych łask jednak czuję i widzę całą nędzę swoją. Zaczynam dzień walką i kończę go walką, zaledwie się uprzątnę z jedną trudnością, to na jej miejsce powstaje dziesięć do zwalczenia, ale nie martwię się tym, bo wiem dobrze, że to jest czas walki, a nie pokoju. Kiedy ciężkość walki przechodzi siły moje, rzucam się jak dziecię w objęcia Ojca niebieskiego i ufam, że nie zginę. O Jezu mój, jak bardzo jestem skłonna do złego i to mię zmusza do ustawicznego czuwania nad sobą, ale nie zrażam się niczym, ufam łasce Bożej, która w największej nędzy obfituje” (Dz. 606).
Warto przy tej okazji odpowiedzieć na kilka pytań:
Chrystus
Jezus, istniejąc w postaci Bożej,
nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci -
i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył
i darował Mu imię
ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa
zgięło się każde kolano
istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest PANEM -
ku chwale Boga Ojca.
Wieczorem zrób rachunek sumienia i wypunktuj swoje wzloty oraz upadki. O ile szczebli zbliżyłeś się do nieba, a o ile szczebli spadłeś w dół?
ks. Łukasz Florczyk
fot. A. Macura