2021-07-14
Zaraz też przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi
i wyprzedzali Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał
się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, łódź była na
środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy
wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł
do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć. Oni zaś, gdy Go ujrzeli
kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go
bowiem wszyscy i zatrwożyli się.
Lecz On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się!». I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały.
Wzmianka o górze sugeruje, że Jego modlitwa jest całkowitym zwróceniem się ku Bogu. Św. Marek zaznacza, że Jezus świadomie oddzielił się od uczniów, którzy są w łodzi, a On sam jeden na lądzie. Sugeruje przez to, że ta nocna rozłąka będzie przyczyną lęku uczniów. Marek zauważa też niezwykły sposób „patrzenia” Jezusa: zna On nie tylko myśli ludzi, ale także ich rzeczywiste potrzeby. Interwencja Jezusa to obraz nawiedzenia ludu przez Boga, który przychodzi z pomocą w chwilach zagrożenia.
Ciekawy jest zwrot: chciał ich minąć; można w nim widzieć nawiązanie do święta Paschy. Aramejska nazwa pascha oznacza dosłownie „przejście obok”, nie w sensie ominięcia, ale oszczędzenia, ocalenia (Wj 12,11-13). Aluzja do Paschy biblijnej, która jest czasem zbawienia, znajduje potwierdzenie w słowach Jezusa do przerażonych uczniów: Ja jestem, nie bójcie się! To wszystko potwierdza centralny temat Ewangelii Marka: bliskie jest królestwo Boże (Mk 1,5).
Łódź Kościoła, zagrożona utonięciem, nasuwa nam pytania, aktualne dziś
bardziej niż kiedykolwiek.