2023-09-12
Błogosławieni
ubodzy w duchu, bo do nich należy Królestwo Niebios.
Błogosławieni zasmuceni, bo oni doznają pociechy.
Błogosławieni łagodni, bo oni odziedziczą ziemię.
Błogosławieni głodni i spragnieni sprawiedliwości, bo oni zostaną nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, bo oni doznają miłosierdzia.
Błogosławieni czystego serca, bo oni zobaczą Boga.
Błogosławieni, którzy krzewią pokój, bo oni będą nazwani synami Boga.
Błogosławieni, którzy są prześladowanie za sprawiedliwe postępowanie, bo do
nich należy Królestwo Niebios.
Mt 5,3-10 (Przekład ekumeniczny)
Spośród ośmiu błogosławieństw jedno – „błogosławieni, którzy krzewią pokój…” (Mt 59) – w szczególny sposób zweryfikowało życie Stefana Wincentego Frelichowskiego. Zwrócił na to uwagę św. Jan Paweł II podczas homilii beatyfikacyjnej: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój. Godność tego mienia słusznie przysługuje wyniesionemu dziś do chwały ołtarzy księdzu Stefanowi Wincentemu Frelichowskiemu. Całe jego życie jest bowiem jakby zwierciadłem, w którym odbija się blask owej Chrystusowej filozofii, wedle której prawdziwe szczęście osiąga ten, kto w zjednoczeniu z Bogiem staje się człowiekiem pokoju, czyni pokój i niesie pokój innym. Ten toruński kapłan, który pełnił pasterską posługę przez niespełna osiem lat, dał czytelne świadectwo swego oddania Bogu i ludziom” (Toruń, 7 czerwca 1999 r.).
W ekumenicznym przekładzie Nowego Testamentu mowa jest o „krzewieniu pokoju” wśród ludzi. Polem oddziaływania młodego kapłana była młodzież harcerska, parafia toruńska, ale nade wszystko środowisko więzienia i obozów koncentracyjnych. Przede wszystkim tam przypadło mu głosić Ewangelię. Papież, który znał realia tych czasów, przypominał, że ks. Stefan Wincenty „żyjąc Bogiem, od pierwszych lat kapłaństwa szedł z bogactwem swojego kapłańskiego charyzmatu wszędzie tam, gdzie trzeba było nieść łaskę zbawienia. Uczył się tajników ludzkiej duszy i dostosowywał metody duszpasterskie do potrzeb każdego spotkanego człowieka” (Toruń, 7 czerwca 1999 r.).
Stefan Wincenty urodził się 22 stycznia 1913 roku w Chełmży w niewielkim przemysłowym miasteczku w północnej Polsce, oddalonym około 20 km od Torunia, w rodzinie Ludwika Frelichowskiego i Marty z Olszewskich. Rodzina Frelichowskich była głęboko religijna i otwarta na życie. W rodzinie Marty i Ludwika przyszło na świat sześcioro dzieci, trzech chłopców: Czesław, Leonard i Stefan Wincenty (nazywany „Wickiem”) oraz trzy dziewczęta: Eleonora, Stefania i Marcjanna. Szczęśliwa gromadka rosła we wzajemnej miłości i klimacie poszanowania dla tradycyjnych wartości chrześcijańskich i patriotycznych. Rodzice mocno dbali, aby był to prawdziwy „domowy kościół”. Po latach sam Stefan tak wspominał swój dom: „A mój dom rodzinny? Moi rodzice? To ludzie nieuczeni, ale ludzie żyjący w bojaźni Pańskiej… Matka o ile możliwości spieszy do kościoła. Ojciec także. Ale ja to u obu moich rodziców spostrzegam życie według Chrystusa… Matkę moją cechuje głęboka wiara, ufność w Opatrzność Bożą. Opowiadając o kolejach swego życia, w swojej młodości ciężkiej ale tak radosnej, bo opromienionej poczuciem spełnionego obowiązku, niewinności i miłosierdzia dla tych, którym się jeszcze gorzej powodzi. Tę cechę miłosierdzia dla innych, pomocy dla słabszych, posiadała moja matka zawsze… Jeszcze więcej może ojciec, tatuś mój kochany. Ten bezkrytycznie jest miłosierny. Daje nawet temu co kilka razy już u niego był. Jego dobre serce znane jest w całej rodzinie i znajomym” (zob. Rozważania o domu kapłańskim, w: https://frelichowski.pl/rodzina/). Prawdziwe i szczere było też wyznanie, które zapisał w swoim Pamiętniku pod datą 23 stycznia 1934 r. (był wtedy na III roku seminarium): „Jak to miło jest mieć kochanych swoich” (zob. S.W. Frelichowski, Pamiętnik, Toruń 2005, 85).
Po ukończeniu szkoły podstawowej, 1 września 1923 r. przekroczył progi Państwowego Gimnazjum Humanistycznego w Chełmży, a 26 czerwca 1931 r. z powodzeniem przystąpił do egzaminu maturalnego. Od najmłodszych lat Wicek fascynował się ruchem harcerskim. Jego legitymacja harcerska II Drużyny im. Zawiszy Czarnego w Chełmży została zarejestrowana pod datą 21 marca 1927 r. Druh Stefan pozostał aktywnym członkiem ZHP aż do 31 grudnia 1936 r., przechodząc w tym okresie wszystkie stopnie formacji harcerskiej.
Mocno związany był również z życiem parafii w Chełmży. Mając dziewięć lat został ministrantem, a później członkiem Dzieł Misyjnych Dzieciątka Jezus oraz Sodalicji Maryjnej (od 19 stycznia 1930 r. został jej przewodniczącym). Po zdaniu matury wstąpił w 1931 r. do wyższego seminarium duchownego w Pelplinie. Tam kontynuował swoją aktywność intelektualną i społeczną. Za zgodą rektora pełniła funkcję komendanta szkolnych drużyn harcerskich. Święcenia kapłańskie otrzymał 14 marca 1937 r. z rąk biskupa chełmińskiego Stanisława Wojciecha Okoniewskiego. Motto jego kapłaństwa, które umieścił na obrazku prymicyjnym, brzmiało: „Przez krzyż cierpień i życia szarego – z Chrystusem – do chwały zmartwychwstania”.
Zaraz po święceniach kapłańskich bp Okoniewski mianował go swoim kapelanem, a po roku powierzono mu obowiązki wikariusza parafii Wniebowzięcia NMP w Toruniu. Tam również pełnił obowiązki kapelana harcerzy w ramach Komendy Chorągwi Pomorskiej ZHP im. Zawiszy Czarnego. Okazał się gorliwym duszpasterzem i wychowawcom dzieci i młodzieży, organizował wyprawy na łono natury, wcielał w życie zasady i metody zaczerpnięte z harcerstwa. W ostatnich słowach swojego pamiętnika napisał: „Wracam obecnie do Ciebie, Panie, by Ci naprawdę służyć. Mam może opalone już trochę skrzydła, lecz, Panie, w głębokiej pokorze klękam przed Tobą i proszę: daj mi szczerze prowadzić życie i nigdy nie być aktorem życiowym. Daj odwagę życia według wskazań Twoich. Klękam niżej niż zwykle. Tyś moim Panem. I stałeś się mym Ojcem. Panie, daję Tobie me życie. Nie umiem wyrazić mych obecnych myśli. Niech te chwile mego wahania życiowego i odchodzenia od Ciebie staną mi się obecnie mocą. Boże, chcę być naprawdę kapłanem” (Pamiętnik, 15 marca 1939; por. https://frelichowski.pl/kaplanstwo/).
Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Torunia już we wrześniu 1939 r. został aresztowany i osadzony w więzieniu. Przebywając w VII Forcie Toruńskim, organizował dla współwięźniów wspólne modlitwy, odprawiał Msze św. oraz prowadził na miarę możliwości posługę duszpasterską. Na początku 1940 r., po krótkim pobycie w Nowym Porcie Gdańskim, został osadzony w obozie koncentracyjnym w Stutthofie. Tutaj również kontynuował swoją misję ewangelizacyjną i duszpasterską. W kwietniu 1940 r. został przeniesiony do obozu Orienienburg-Sachsenhausen, a następnie w grudniu tego samego roku wraz z innymi kapłanami przewieziono go do obozu koncentracyjnego w Dachau. Tu odmówił wpisania się na tzw. volkslistę. Wbrew zakazowi dalej pełnił swoją służbę kapłańską, np. przenosił Komunię św. zwłaszcza ciężko chorym. Gdy w latach 1943-1944 władze obozowe zezwoliły na przysyłanie paczek żywnościowych, ks. Stefan stworzył obozową Caritas. Podczas epidemii tyfusu w obozie w pierwszych tygodniach 1945 r. kontynuował swoją działalność wśród najbardziej potrzebujących i chorych, przedostając się do ich rewiru, modlił się z nimi, spowiadał, udzielał im ostatniej posługi. Sam zraził się tyfusem, który przyspieszył koniec jego ofiarnego życia. Śmierć przyszła późnym wieczorem 23 lutego 1945 roku. Świadkiem tego wydarzenia był Stanisław Bieńka, przedwojenny student medycyny, który pracował przy chorych i wywoził ciała, wspominał, że ks. Wicek przez cały czas pozostawał pogodny i okazywał wdzięczność tym, którzy odwiedzali go w chorobie. Przed spaleniem ciała, jego towarzyszom udało się zrobić maskę odlaną z gipsu. Ukryto w niej relikwie, a samą maskę wraz ze spisanymi przez kleryka Mariana Żelazka (1918-2006) wspomnieniami o Wicku, zakopano podczas pracy na polu poza lagrem, gdzie doczekała dnia wyzwolenia i została zabrana przez ks. Czaplińskiego, późniejszego biskupa diecezji chełmińskiej (1908-1980).
Pamięć o ofiarnej posłudze ks. Frelichowskiego trwała wśród więźniów i w rodzimej diecezji. Proces beatyfikacyjny rozpoczęty został w Pelplinie w 1964 r., a zakończony na etapie diecezjalnym w Toruniu 18 lutego 1995 r. Postulatorem procesu został ks. Sławomir Oder, późniejszy biskup gliwicki. Potwierdzeniem heroicznej postawy było cudownie uzdrowienia Joanny Grodzickiej, która z wdzięczności za dar życia poświęciła swoje życie Bogu i wstąpiła do zakonu karmelitańskiego. Jan Paweł II beatyfikował go 7 czerwca 1999 r. w Toruniu, podczas nabożeństwa czerwcowego.
Podziękował wtedy za dar młodego kapłana – świadka wiary na dziś: „Jako kapłan zawsze miał świadomość, że jest świadkiem Wielkiej Sprawy, a równocześnie z głęboką pokorą służył ludziom. Dzięki dobroci, łagodności i cierpliwości pozyskał wielu dla Chrystusa również w tragicznych okolicznościach wojny i okupacji. Przyjmujemy z wielką wdzięcznością świadectwo życia błogosławionego Wincentego Frelichowskiego, współczesnego bohatera, kapłana i człowieka pokoju, jako wezwanie dla naszego pokolenia” (Toruń, 7 czerwca 1999 r.).
23 lutego 2003 r. w katedrze polowej w Warszawie odbyły się uroczystości
związane z ogłoszeniem bł. ks. Frelichowskiego
patronem harcerzy polskich.
Młody kapłan w swoim krótkim życiu dokonał wiele, stąd warto zapytać:
Wszechmogący i miłosierny Boże, Ty nam dajesz pasterzy według serca swego, uzdalniając ich do ofiarnej miłości na wzór Jezusa Chrystusa, Dobrego Pasterza. Napełniony taką miłością, Ksiądz Stefan Wincenty Frelichowski uczestnik cierpień Chrystusowych, poniósł męczeńską śmierć w służbie braciom, którzy doznali ogromu krzywd, bólu i opuszczenia. Idąc ciemną doliną, zła się nie uląkł, lecz mężnie zło dobrem zwyciężał. Racz, Panie, za wstawiennictwem Błogosławionego Stefana Wincentego, udzielić mi łaski..., o którą pokornie Cię proszę. Spraw również w swej dobroci, aby ten heroiczny świadek miłości pasterskiej rychło dostąpił chwały Świętych. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.