2023-11-16
[To wam
oznajmiamy], co było od początku,
cośmy usłyszeli o Słowie życia,
co ujrzeliśmy własnymi oczami,
na co patrzyliśmy
i czego dotykały nasze ręce -
bo życie objawiło się.
Myśmy je widzieli,
o nim świadczymy
i głosimy wam życie wieczne,
które było w Ojcu,
a nam zostało objawione -
oznajmiamy wam,
cośmy ujrzeli i usłyszeli,
abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami.
A mieć z nami współuczestnictwo znaczy:
mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem.
Piszemy to w tym celu,
aby nasza radość była pełna (…).
Napisałem do
was, dzieci,
że znacie Ojca,
napisałem do was, ojcowie,
że poznaliście Tego, który jest od początku,
napisałem do was, młodzi,
że jesteście mocni
i że nauka Boża trwa w was,
i zwyciężyliście Złego.
Nie miłujcie świata
ani tego, co jest na świecie!
Jeśli kto miłuje świat,
nie ma w nim miłości Ojca.
Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc:
pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia
nie pochodzi od Ojca, lecz od świata.
Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość;
kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki.
Rozważ!
Listy św. Jana uzupełniają jego orędzie dla całej wspólnoty wierzących, które jest zaproszeniem do współuczestnictwa (łączności) w życiu Bożym: „A mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem” (w. 3). W tym celu trzeba uwierzyć Słowu Życia (w. 1). To Nowe Imię Syna Bożego. Wyraźnie rzuca się tu w oczy nawiązanie do Czwartej Ewangelii, w której odkrywamy określenia, kim jest Jezus Chrystus (por. J 1,1.4.12.14) oraz naoczne świadectwo Umiłowanego Ucznia o Nim (por. J 19,35; 21,24; 1 J 1,1; Ap 6,9; 12,11; 22,18nn). Św. Jan chce, by Biblia „nie była słowem z przeszłości, lecz słowem żywym i aktualnym” (VD 5). To pragnienie stale powraca w życiu Kościoła. Fundamentem życia Kościoła jest: Słowo, które od początku było u Boga, stało się ciałem i zamieszkało pośród nas (por. J 1,14; 1 J 1,1). Papież Benedykt XVI w adhortacji Verbum Domini przekonywał o realizmie Słowa (VD 10), że słowo Boże naprawdę wyraża się ludzkimi słowami (VD 12n), zachęcał do dialogu z Bogiem Jego słowami (VD 24), przypomniał o grzechu jako niesłuchaniu słowa Bożego (VD 26), o sakramentalności słowa (VD 56) oraz o świętych i interpretacji Pisma (VD 48-49). Przypomniał: „Z pewnością nieprzypadkowo wielkie duchowości, które naznaczyły dzieje Kościoła, zrodziły się dzięki wyraźnemu odniesieniu do Pisma (…). Każdy święty jest jakby promieniem światła wychodzącym ze słowa Bożego” (VD 48). Papież wyróżnił przy tym kilku wielkich świętych, ale obok nich są i ci, z sąsiedztwa, bliscy nam i naszym czasom, np. św. Matka Teresa czy bł. Klara Luce Badano.
Kim była młoda Włoszka i jak światło słowa Bożego opromieniło jej życie? Urodziła się 29 października 1971 r. w Sassello, miejscowości położonej w Apeninach liguryjskich, należącej do diecezji Acqui. Jej rodzice oczekiwali na narodziny dziecka aż 11 lat. Imię Klara (z wł. chiara– „jasna”) odpowiadało jej pogodnej i szczerej osobowości, faktycznie miała też jasne i duże oczy, słodki i bezpośredni uśmiech, była inteligenta i miała silną wolę, żywa, radosna i wysportowana, wychowywana przez mamę – poprzez ewangeliczne przypowieści – żeby rozmawiała z Jezusem i żeby Mu zawsze mówiła „tak”.
Klara marzyła, żeby wyjechać do Afryki jako lekarz i leczyć dzieci. Była wrażliwa na łaskę i na Boży plan wobec niej, który stopniowo się odsłaniał. Dzień przed Pierwszą komunią jako prezent otrzymuje księgę Ewangelii. Będzie dla niej „wielką księgą” i „nadzwyczajną nowiną”. W rozmowie kiedyś stwierdziła, że „jak łatwo było mi się nauczyć się alfabetu, tak samo powinno być łatwo żyć Ewangelią!”. W wieku 9 lat staje się członkinią Genów (młodego pokolenia) w Ruchu Focolari, przyjmuje za swój ideał jedności (duchowość komunii) i stopniowo wprowadza w niego też rodziców. Od tamtego czasu jej życie będzie nieustannym wysiłkiem, żeby „stawiać Boga na pierwszym miejscu”. Kontynuuje naukę aż do liceum o profilu klasycznym i ofiaruje Jezusowi każdą trudność i cierpienie. Jednak w wieku 17 lat, niespodziewanie pojawił się przeszywający ból w lewej części pleców. Między badaniami i operacjami, które nie pomagały, postępował nowotwór kości, który stał się początkiem trwającej dwa lata Kalwarii.
Kiedy poinformowano ją i rodziców o diagnozie, Chiara nie płakała, nie buntowała się: natychmiast zapadła w ciszę, ale już po 25 minutach na jej ustach pojawiła się zgoda na wolę Bożą. Często powtarzała: „Jeśli ty Jezu tego chcesz, ja też tego chcę”. Z jej twarzy nie znika szeroki uśmiech; poddaje się bardzo bolesnemu leczeniu i wciąga do tej samej Miłości, tych, którzy ją odwiedzają. Odmawiając morfiny, bo odbierała jej jasność, ofiarowuje wszystko za Kościół, za młodzież, za niewierzących, za Ruch, za misje… pozostając pogodna i silna. Powtarza: „Już nic nie mam, ale mam jeszcze serce i mogę nim kochać”. Pokoje, w szpitalu w Turynie i w domu, były miejscami spotkania, apostolatu, jedności. To teraz jej kościół i jej forma ewangelizacji. Nawet lekarze, czasami niewierzący, zostali ogarnięci pokojem, którym emanuje wokoło i niektórzy zbliżyli się do Boga. Czuli się „pociągnięci jak przez magnes” i do dziś ją wspominają, mówią o niej, modlą się do niej.
Mamie, która ją pyta, czy bardzo cierpi, odpowiada: „Jezus wybiela wybielaczem nawet czarne punkciki, a wybielacz pali. Kiedy dojdę do Nieba będę biała jak śnieg”. Jest przekonana o miłości Bożej wobec niej: stwierdza: „Bóg mnie kocha nieskończenie” a po nocy szczególnie trudnej powie nawet: „Bardzo cierpiałam, ale moja dusza śpiewała…”. Przyjaciołom, którzy idą do jej domu, żeby ją pocieszyć a sami wychodzą pocieszeni i umocnieni. Niedługo przed śmiercią tak się zwierzyła: „Nawet sobie nie wyobrażacie, jaka jest moja relacja z Jezusem (…). Czuję, że Bóg prosi mnie o coś więcej, dużo więcej. Może zostanę w tym łóżku całe lata, nie wiem. Mnie interesuje tylko wola Boża, wypełniać każdą Jego wolę w chwili obecnej: podjąć grę Boga. Gdyby teraz zapytano mnie, czy chcę chodzić (z postępem choroby jej nogi były sparaliżowane i cierpiała bardzo bolesne skurcze) powiedziałabym nie, bo dzięki temu, jestem bliżej Jezusa”. Klara, pod naciskiem wielu osób, na kartce pisała „liściki” do Maryi: „Matko Boża, proszę Cię o cud uzdrowienia dla mnie. Jeśli to nie jest wola Boża, proszę Cię o siłę i o to, żebym się nigdy nie poddała!” i pozostała wierna temu zobowiązaniu. Od dziecka postanowiła, że nie będzie „dawać Jezusa poprzez słowa, ale poprzez postępowanie”. Nie było to wcale łatwe, i rzeczywiście czasami powtarzała: „Jak trudno jest iść pod prąd!”. Ażeby przezwyciężyć każdą przeszkodę, powtarzała: „Dla Ciebie, Jezu!”.
Klara bardzo doceniała uczestnictwo w codziennej Mszy świętej, podczas, której przyjmowała Jezusa, którego tak kochała. Chętnie też czytała Słowo Boże i je rozważała. Często rozmyślała nad zdaniem (Słowo życia) Chiary Lubich: „Będę święta, jest jestem święta natychmiast”. Mamie, która martwiła się jak będzie żyła bez niej, nieustannie powtarzała: „Zaufaj Bogu, wystarczy jak to zrobisz” oraz „Kiedy mnie nie będzie, idź za Bogiem i znajdziesz siłę, żeby iść naprzód”. Przyjmuje z miłością, każdego, kto ją odwiedza. Słucha i ofiarowuje swoje cierpienie, bo: „Ja mam co ofiarować!”. Podczas ostatnich spotkań z biskupem okazuje wielką miłość do Kościoła. Tymczasem choroba postępuje i bóle narastają. Nie było słychać u niej żadnego lamentowania, ale często powtarzała: „Z Tobą, Jezu; dla Ciebie Jezu!”. Klara przygotowuje się na (ostateczne) spotkanie z Jezusem: „To Oblubieniec wyjdzie mi na spotkanie”; świadomie wybiera szatę oblubienicy, śpiewy i modlitwy na „jej” Mszę; obrzędy powinny być „świętem”, podczas, którego „nikt nie powinien płakać” - przekonuje. Przyjmując ostatni raz Jezusa w Eucharystii, wydaje się być w Nim zatopiona i bardzo prosi, żeby pomodlić się modlitwą „Przybądź Duchu Święty, spuść z niebiosów wzięty, światła Twego strumień…”. Imię „Luce” (wł. „światło”) nadała jej Chiara Lubich, z którą miała listowną, głęboką relację jak córka, już jako mała dziewczynka. Nie bała się śmierci. Powiedziała mamie: „Już nie proszę Jezusa, żeby przyszedł i wziął mnie do Nieba, bo chcę jeszcze ofiarować mu moje cierpienie, żeby dzielić z nim jeszcze trochę krzyż”. W ostatnich dniach szczególna myśl o młodzieży: „Młodzież jest przyszłością. Ja nie mogę już biec, ale chciałabym przekazać im pochodnię jak na Olimpiadach. Młodzi mają tylko jedno życie warto, żeby je przeżyli dobrze!”.
„Oblubieniec” przyszedł zabrać ją o świcie 7 października 1990 r., po nocy wielkich cierpień. To dzień Najświętszej Maryi Panny Różańcowej. Ostatnie jej słowa brzmiały: „Mamo, bądź szczęśliwa, bo ja jestem. Cześć!”. I jeszcze dar: rogówki (jako przeszczep dla potrzebującego). Na pogrzeb, któremu przewodniczył miejscowy biskup, przybyło setki młodych ludzi i wielu księży. Zespoły Gen Rosso i Gen Verde śpiewały wybrane przez nią piosenki. Piękny przykład Klary docierał do wielu serc młodych i młodszych, poruszył ich i skierował ku Bogu. „Sława jej świętości” rozszerzyła się natychmiast w różnych częściach świata. Promieniuje i przynosi wiele błogosławionych owoców. Bp Livio Maritano, pasterz diecezji Acqui, 11 czerwca 1999 r. rozpoczął proces beatyfikacyjny. 3 lipca 2008 r. ogłoszono ją Służebnicą Bożą i stwierdzono heroiczność je cnót. 19 grudnia 2009 r. Ojciec święty Benedykt XVI uznał cud przypisywany wstawiennictwu Sługi Bożej i podpisał dekret o jej beatyfikacji. Jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się 6 czerwca 1999 r. Została ogłoszona błogosławioną 25 września 2010 r. w sanktuarium Matki Bożej Miłości pod Rzymem. Beatyfikacji przewodniczył – w imieniu papieża Benedykta XVI – prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, abp Angelo Amato (zob. Biografia odczytana podczas Mszy Beatyfikacyjnej w Sanktuarium Matki Bożej Miłości, w Rzymie – 25 września 2010 r.; por. M. Magrini, Jasne światło. Błogosławiona Klara Badano, Częstochowa 2017).
Bł. Klara rzeczywiście okazała się „jakby promieniem światła wychodzącym ze słowa Bożego”, które może stać się dla współczesnych młodych „Słowem życia”, stąd trzeba zapytać:
Sługa Boża Chiara Lubich propagowała ideę „Słowa życia” – wybranego fragmentu z Pisma Świętego do życia na co dzień. Papież Franciszek zachęca zaś do ewangelicznego rozeznania, w którym człowiek – w świetle Ducha – stara się rozpoznać Boże wezwanie. Przypomina, że „nigdy nie trzeba odpowiadać na pytania, których nikt sobie nie stawia. Nie jest także stosowne przedstawianie przeglądu aktualności, aby wzbudzać zainteresowanie: od tego są programy telewizyjne. Można [zaś] nawiązać do jakiegoś faktu, aby Słowo mogło zabrzmieć z mocą, wzywając od nawrócenia, do adoracji, do konkretnych postaw braterstwa i służby itd., ponieważ czasem pewne osoby z przyjemnością słuchają komentarzy na temat rzeczywistości, ale kwestionują, że odnoszą się do nich samych” (EG 155). Jak Maryja i święci Kościoła: „[zachowujmy] wszystkie te słowa i rozważajmy je w swoim sercu” (Łk 2,19.51) oraz „[słuchajmy] słowa Bożego i wprowadzajmy je w czyn” (Łk 8,21)!