2024-06-08
Słysząc to, jeden ze współbiesiadników rzekł do Niego: «Szczęśliwy jest ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym». Jezus mu odpowiedział: «Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu. Kiedy nadszedł czas uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe. Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać. Pierwszy kazał mu powiedzieć: "Kupiłem pole, muszę wyjść, aby je obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego!" Drugi rzekł: "Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego!" Jeszcze inny rzekł: "Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę przyjść". Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz nakazał słudze: "Wyjdź co prędzej na ulice i zaułki miasta i wprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych!" Sługa oznajmił: "Panie, stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce". Na to pan rzekł do sługi: "Wyjdź na drogi i między opłotki i zmuszaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony. Albowiem powiadam wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztuje mojej uczty"».
Niejednokrotnie w Biblii pojawia się obraz uczty, który jest zapowiedzią zażyłej i bliskiej relacji Boga z człowiekiem w królestwie Bożym. Uczta w świadomości rozmówców Jezusa nie była jedynie okazją, by się najeść i zabawić w dobrym towarzystwie. Udział w uczcie był wyrazem dobrych wzajemnych relacji, przejawem potrzeby tworzenia wspólnoty z innymi i wyrazem szacunku wobec gospodarza, który zapraszał. Samo zaproszenie na ucztę wiele mówiło: „jesteś dla mnie ważny”, „szanuję cię”.
Jezusa widzimy często na uczcie u różnych ludzi. Nie ma żadnej wzmianki, by na czyjeś zaproszenie nie odpowiedział, by okazał lekceważenie. Bywa na ucztach zarówno u ówczesnych elit, jak i u pogardzanych przez te elity celników. Przez samą swoją obecność okazuje szacunek owym ludziom i to, że On- ceniony nauczyciel nie gardzi relacją z żadnym człowiekiem. Nawet Jego upomnienie gospodarza nie jest lekceważeniem go – a byłoby czymś takim nieprzyjęcie zaproszenia.
W zwyczaju podwójnego zapraszania na ucztę był pewien sens. W dobrym tonie było odpowiedzieć na pierwsze zaproszenie delikatną odmową, czy raczej wyrażeniem wątpliwości, czy jestem godzien przyjść – wypadało okazać skromność. I dlatego praktykowane było drugie zaproszenie, które było potwierdzeniem: mimo twoich wątpliwości, w moich oczach jesteś godzien! Zapraszam! Wszystko jest przygotowane – także dla ciebie!
Gospodarz z przypowieści wysyła sługę właśnie z tym drugim zaproszeniem. I tu następuje wielkie rozczarowanie – niewytłumaczalne zlekceważenie. Bo tak naprawdę nie chodziło tu o to, że zaproszeni nie mieli czasu. Ta postawa mówiła: „nie potrzebuję cię”, „nie zależy mi na tobie”, „mam swój powód do radości i swoje obowiązki – swoje nowe pole, swoje nowe woły, swoją żonę, swoją rodzinę… Nie mam powodu, ani ochoty świętować z tobą…” A przecież można było na tej uczcie świętować we wspólnocie z innymi także te swoje radości – z założenia rodziny, z nowego pola, czy z nowych wołów w zagrodzie.
Zaproszenie na ucztę – czy tę eschatologiczną (w wieczności), czy Eucharystyczną – jest zaproszeniem do wspólnoty!
Podziękuj Bogu, który cię do wspólnoty zaprasza. Uciesz się tym, że zależy mu na tobie.
Przychodź na Eucharystię ze swoimi radościami! Ale przychodź też ze swoimi troskami. Zobacz też taki sens intencji mszy św. To nasze wspólne przeżywanie radości i trosk.
ks. Marek Olekszyk