Człowiek ośmiu błogosławieństw [2016]
2016-08-01
Luciana Frassati, „Pier Giorgio
Frassati. Człowiek ośmiu błogosławieństw”, tł. B. Sieroszewska, Wyd. WAM,
Kraków 2016, s. 224.
Relikwie Błogosławionego Pier
Giorgio Frassati (1901-1925) nie tak dawno peregrynowały po Polsce, a w 10
miastach przed i w czasie tegorocznych Światowych Dni Młodzieży zorganizowano
konferencje, czuwania i modlitwy podczas których można było poznać tego
wyjątkowego, młodego bo zmarłego w wieku zaledwie 24. lat człowieka. Św. Jan
Paweł II nazwał P.G. Frassatiego „człowiekiem ośmiu błogosławieństw” i w 1990 roku
dokonał jego beatyfikacji. Z kolei Ojciec Święty, Franciszek w tegorocznym
orędziu na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie zachęcał uczestników: „Bądźcie jak
Frassati”.
A co Ty, drogi Czytelniku,
wiesz na jego temat? Biskup Grzegorz Ryś, we wstępie książki, której
recenzje czytasz napisał, że „Każdemu z nas (…) wydaje się, że wie coś o Pier
Giorgiu: a że młody, że świecki, a że stosunkowo nieodległy w czasie, ze kochał
góry, a że przystojniak i że … palił fajkę”. Niezależnie od Twojej odpowiedzi,
na zadane powyżej pytanie chce Cię dzisiaj zachęcić do lektury książki, której
Autorką jest Luciana Frassati, młodsza siostra Błogosławionego, redaktorka
włoskiej „La Stampy”
i żona ambasadora RP w Wiedniu Jana Gawrońskiego, która zmarła w październiku
2007 roku. Zapraszam Cię do zapoznania się z moją, jak zwykle subiektywną
opinią o człowieku, od którego być może będziesz mógł się wiele
nauczyć, bo przecież uczymy się przez całe życie.
W jaki sposób zachowujesz się,
kiedy widzisz, że ktoś w Twoim najbliższym otoczeniu jest traktowany
niesprawiedliwie, a jednocześnie nie potrafi sam zareagować będąc zbyt słaby,
nieśmiały, niewygadany i nie potrafiący sam się obronić? Stajesz po jego
stronie, czy dołączasz do prześladowcy? Pier Giorgio Frassati urodził się w
Wielką Sobotę 1901 roku, w Turynie. „Dodo”, jak malec sam siebie nazywał był
„raczej powolny, jeśli go coś nie dotyczyło, reagował natomiast gwałtowanie,
kiedy chodziło o kogoś słabego, kto potrzebował pomocy”. Autorka książki podaje
przykłady z życia swojego brata, które w sposób obrazowy pokazują zachowanie
Błogosławionego wobec drugiego, niejednokrotnie zupełnie obcego mu człowieka.
Już jako dziecko, Pier Giorgio starał się wszelkimi znanymi sobie sposobami
ulżyć ludzkiej nędzy i rezygnując z zaspokojenia dziecięcych zachcianek
zaradzić potrzebom bliźnich. Takie zachowanie Błogosławionego nie powinno być
obce żadnemu z nas, bowiem jak mawiał św. Maksymilian Maria Kolbe: „Przez ludzi
do Boga”.
Obraz rodziny jaki wyłania się z
książki pokazuje, że zarówno życie codzienne, jak i religijne było zbiorem
niekończących się zakazów i nakazów, których autorką była matka
Błogosławionego. Mimo autorytatywnego charakteru matki, Pier Giorgio ilekroć
spotykała ją w życiu jakaś niesprawiedliwość wyruszał niczym „rycerz krzyżowy”
przeciwko tym, którzy nie okazali należytego kobiecie szacunku. Zachowanie
„Dodo” wobec Chrystusa, którego „nigdy nie przestawał wielbić”, Mszy świętej
podczas której koncentrował się na tym, co chce Mu powiedzieć i bliskich
zmarłych było zupełnie inne niż postawa rodziny. Wracając pamięcią do roku
szkolnego i moich uczniów zastanawiam się ilu z nich tak bardzo ukochało Jezusa
obecnego w Najświętszym Sakramencie, że stara się przyjmować Go codziennie.
Również troska o czystość duszy, czyli sakrament spowiedzi była dla „Doda”
czynnością tak naturalną, jaką dla każdego z nas jest codzienny prysznic czy
kąpiel.
Jednak rodzice nie byli
zadowoleni z syna, nie rozumieli jego zachowania wobec Boga i zupełnie obcych
osób mając wobec niego duże wymagania, o których możesz przeczytać w książce.
Jako jeden z przykładów podam brak umiejętności napisania listu, który
zaowocował podejrzeniem ze strony matki, że dziecko jest niedorozwinięte.
„Biedny Pier Giorgio! - pisze jego siostra - Nikt nie potrafił dostrzec w
jego dzieciństwie rzeczy najważniejszej – dojrzałości duchowej przewyższającej
nauczycieli i domowników”. Bogate życie wewnętrzne brata, Autorka książki
ukazuje za pomocą licznych, ale niezwykle krótkich i spójnych przykładów z
codziennego życia: Czy zastanawiałeś się nad tym, że być może Twoje dziecko,
młodszy brat lub siostra, Twój uczeń, albo dziecko sąsiadów jest bliżej Boga
niż Ty sam? Że każdego dnia, cierpliwie pracuje nad swoim rozwojem duchowym,
doskonale rozumiejąc - pomimo młodego wieku – że raz wybrawszy Chrystusa musi
ten wybór ponawiać każdego dnia, wciąż na nowo? Że skupiając się na tym co
zewnętrzne: słowa, gesty, zachowanie nie dostrzegasz tego, co wewnętrzne, bo
nie potrafisz patrzeć na człowieka oczami wiary?
„Dodo” nie
był chłopcem bez wad. Nie dziw się, święci też mieli wady, z tą różnicą, że
usilnie pracowali, aby z pomocą Bożej łaski przekształcić je w cnoty. Jedną z
wad bł. Frassati był gwałtowny charakter. Zagorzały alpinista, który wspinaczkę
wysokogórską traktował jak duchowe wznoszenie się ku górze po to, aby osiągnąć
panowanie nad sobą, siłą woli pokonywał słabości swojego charakteru.
Bezpośredni kontakt z Bogiem i
życie Ewangelią doprowadziły Błogosławionego do odkrycia powołania, jakie Bóg
dla niego przygotował, co nie spotkało się z aprobatą ze strony zatroskanej o
los syna, matki. Pomysły na poprawę życia najuboższych warstw społeczeństwa
były w jego mniemaniu „zwycięstwem ducha religijnego nad egoizmem świata”. A
Ty, drogi Czytelniku, czy ulegasz temu, czego pragnie ciało, czy może w swoim
życiu idziesz za wskazaniami Ducha Świętego?
Pier Giorgio Frassati zmarł na
zaraźliwą chorobę, jednak nikt z tych, którzy mieli z nim kontakt nie
zachorował. Do ostatnich dni rodzina nie zmieniła o nim swojej opinii i zawsze
stawiała go poniżej poziomu jaki sobą reprezentował. Ale w dniu pogrzebu
Błogosławionego Turyn płakał, jeśli nie zewnętrznie to na pewno łkały dusze
tych, których nauczył wierzyć nie potrafiąc wyobrazić sobie życie bez tego «świętego»,
którego „Bóg tak szybko zechciał mieć przy sobie”.
Gdybym miała wskazać kto może być
Czytelnikiem tej książki, to powiem, że nie potrafiłabym tego zrobić. Bo jak
stwierdził we wstępie bp Ryś: „(...) życie Pier Giorgia może stać się
natchnieniem (…) dla każdego, kto niezależnie od wieku i stanu poddaje się mocy
Ducha (...)”. Czytając tą niezwykłą opowieść miałam wrażenie, że Pier Giorgio
Frassati był kimś nierzeczywistym, a nie człowiekiem z krwi i kości jak każdy z
nas. «Niemożliwe,
że tacy ludzie istnieją naprawdę»,
myślałam. «A jeśli
istnieją, tylko my ich nie dostrzegamy»? Zajęci swoimi, niecierpiącymi zwłoki
sprawami; gonieniem za samorealizacją; zaspokajaniem chwilowych zachcianek;
wychowywaniem dzieci; spłacaniem kredytu... a przecież świętość to... normalność,
to codzienność wpatrzona w Boga. Odważ się być świętym, bo ja wiem, że Cię na
to stać. Odważ się być jak Frassati!
Anna Gładkowska