2017-06-13
James Martin, Opactwo, Wydawnictwo św. Wojciecha, Poznań 2016, ss. 240.Anne to typowa czterdziestolatka, od dzieciństwa mieszkająca w tej samej, pięknej i pełnej wspomnień Filadelfii, pracująca jako księgowa, co dzień wędrująca między pracą, domem, a zajęciami z jogi. Uśmiechnięta, pełna energii. Jednak osoby, które znają ją dłużej nie myślą o niej tak, jak osoby, które dopiero co ją poznały. Sąsiedzi wiedzieli, że zewnętrzna postawa Annie to tylko przykrywka dla bólu, żalu, smutku i rozgoryczenia, które siedziały w jej wnętrzu, ponieważ trzy lata temu straciła swojego jedynego, ukochanego syna Jeremiasza. I choć dla większości osób była to już dość odległa przeszłość, ona czuła, jakby te okropne wydarzenia miały miejsce wczorajszego wieczoru.
O jej synu przypominały zdjęcia, zawieszone na ścianach domu, przedmioty poustawiane na półkach, miejsce przy kuchennym stole, którego nigdy nikt nie zajmował (bo pomimo tego, że jej syn już dawno był martwy, zawsze powtarzała, że to miejsce należy do Jeremiasza, jakby w każdej chwili mógł wrócić z dłuższej wycieczki) oraz jego koledzy, grający w baseball w ciepłe, wiosenne popołudnia.
Annie nie miała komu się wyżalić, ponieważ jej mąż zostawił ją zaraz po urodzeniu Jeremiasza. Nie poradził sobie z ciężarem, jaki niosło ze sobą rodzicielstwo. Jedyną powierniczką załamanej matki zaraz po pogrzebie, a także później, była Kerry, koleżanka z pracy.
Mark przeniósł się do Filadelfii niedawno, licząc, że znajdzie tutaj dobrą pracę. Jego przyjaciel, Dave, zaproponował mu pomoc w okolicznym opactwie, jako „kierownik warsztatu” (wszyscy wiedzieli, że był zwykłą złotą rączką, ale opat zawsze powtarzał, że jest kierownikiem). Zgodził się, ponieważ była to najlepsza oferta (wcześniej utracił pracę w biurze architektonicznym w Cambridge, przeprowadził się do Bostonu, a teraz wylądował tutaj, licząc na jakieś prace związane z jego hobby, czyli stolarstwem).
Był młodym, dobrze zbudowanym mężczyzną, który miał problem ze znalezieniem swojej drugiej połówki. Umawiał się na randki, nawet był w kilku związkach, ale z czasem kobiety odchodziły. Markowi znudziły się już tylko spotkania na dobrą kolację, po której zabierał dziewczynę do domu, gdzie spędzali upojną noc, a następnego dnia rozstawiali się i nigdy więcej nie spotykali. Szukał czegoś więcej, ale sam do końca nie wiedział, czego.
Paul, przełożony Opactwa Świętych Filipa i Jakuba, był zwykłym, niewyróżniającym się z tłumu zakonnikiem, który dbał o swoich współbraci i otoczenie, w którym żyli. Od wielu lat przebywający w tej wspólnocie (ponieważ cystersi, jako jeden z nielicznych zakonów, posiadał ślub stałości miejsca). Ze swoją własną, życiowa historią, zakochany w modlitwie i śpiewie gregoriańskim, szczęśliwy z życia, które prowadził, nieustannie doświadczający obecności i działalności Boga w jego życiu. Nieposiadający żadnej własności, wyrozumiały dla każdego człowieka, który stawał na jego drodze.
Edward, stary mnich, któremu w przeszłości nieciekawie pachniało z ust (teraz się to zmieniało, ponieważ zaczął używać miętowego płynu do płukania) to szczęśliwy i pomimo swojego wieku, wcale niezmęczony życiem człowiek. Pamięć jego sięga czasów budowy Opactwa Świętych Filipa i Jakuba. Cela, w której mieszka, przypomina taką, w której mogli mieszkać rygorystyczni zakonnicy średniowiecza, jak choćby święty Benedykt, gdyż ojciec Edward nie przywiązywał żadnej wartości do dóbr materialnych. W przeszłości miał przyjemność ochrzcić córkę swoich dobrych przyjaciół, którzy pomagali opactwu i zakonnikom w trudnych czasach.
Historie tych osób łączą się, kiedy Anne psuje się samochód i prosi o podwózkę Marka, ten się zgadza, ale po drodze musi podjechać do opactwa zabrać telefon, który tam zostawił. Kobieta przybywa do miejsca, w którym nie była od lat, gdzie wracają wspomnienia, gdzie słyszy śpiew jednej z ulubionych piosenek jej ojca (Salve Regina), gdzie czuje zapach kadzidła i spotyka się oko w oko ze wzrokiem Maryi, w wizerunku Stabat Mater Dolorosa.
W owej krótkiej, ale jakże pięknej powieści mamy wiele nawiązań biblijnych, jak choćby te wspomniane powyżej, a dotyczące Matki Boskiej, stojącej pod krzyżem Jezusa Chrystusa. Imię syna głównej bohaterki nawiązuje do proroka Jeremiasza, a Mark (który na nazwisko miał Matthews) często spotyka się z pytaniem, czy nie ma jeszcze dwóch braci, Johna i Luke'a (Mark, Matthew, John i Luke, to imiona czterech Ewangelistów w języku angielskim).
Jednym z piękniejszych obrazów, który pomaga Annie w dostrzeżeniu Boga, jest przedstawienie Jezusa, jako Dobrego Pasterza i Ogrodnika. Modlitwy, a raczej rozmowy, które główna bohaterka prowadzi z Maryją, przypominają nam ból i cierpienie Matki Boskiej podczas Drogi Krzyżowej oraz na Golgocie (por. J 19, 25-27). W nazwie samego opactwa występują imiona dwóch Apostołów, którzy mieli wielkie znaczenie dla budowniczego owego miejsca, czyli tamtejszego biskupa.
Jest to powieść, obok
której nie da się przejść obojętnie. Idealna dla człowieka o głębokiej wierze,
ale także tego, który wątpi w obecność Boga, jest na Niego zły lub ma Mu coś do
zarzucenia. Porady i słowa opata Paula mogą być pomocne dla niejednego
człowieka, szukającego odpowiedzi na nurtujące go pytania. Zdecydowanie polecam
nie tylko książkę wybitnego pisarza, James'a Martin'a, ale nade wszystko lekturę fragmentów Pisma Świętego, którym inspirował się Autor.