2013-03-26
Szczęśliwcy, którzy mają okazję obejrzeć oryginał w Turynie czy inni, którzy oglądają kopie całunu (np. w bazylice Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie), muszą wysilić swój wzrok by dostrzec postać mężczyzny dotkliwie pobitego, ofiarę tortur, które objęły całe niemal ciało. Więcej szczęścia miał szanowany w Turynie prawnik, a jednocześnie
miłośnik fotografii Secondo Pia, kiedy w swojej pracowni w 1898 r. po raz pierwszy wykonał zdjęcie całunu,
okazało się, że obraz na kliszy fotograficznej ma charakter pozytywu,
a nie jak wynikało z wiedzy naukowej - negatywu. Nie mógł spodziewać
się, że jego zdjęcie wywoła ogromne poruszenie na całym globie. Od
tego czasu nie ma chyba na świecie innego przedmiotu, które
byłoby poddany bardziej wnikliwym badaniom z udziałem przedstawicieli licznych dyscyplin naukowych i przy użyciu różnych narzędzi i metod badawczych. Gdyby choć w części przebadano tak wnikliwie inne pamiątki historii, którym dziś nikt nie odmawia wartości historycznej i naukowej, to nie wydawano by tak łatwych sądów na temat autentyczności "ikony Wielkiej Soboty". W ostatnich dekadach Międzynarodowa Interdyscyplinarna Komisja Naukowa (Shroud of Turin Research Projekt) przeprowadziła wszechstronne badania naukowe i dokonała ekscytujących naukowych odkryć związanych z Całunem Turyńskim. Badania właściwie wciąż trwają!
Paul Badde, jako uznany dziennikarz i publicysta, zanim zasiadł do komputera, najpierw solidnie przygotował się do publikacji poprzez własne śledztwo i badania nad tajemniczymi relikwiami. "Miałem okazję - pisze autor - jako jedna z niewielu osób, z bliska zobaczyć całun w trakcie ściśle tajnej operacji, która trwała od 20 czerwca do 23 lipca 2002 r. Specjaliści całkowicie usunęli wówczas z niego, po ponad 400 latach, 29 kawałków materiału i podkładkę (tkaninę ochronną) wykonaną z lnu holenderskiego, które cztery zakonnice naszyły na niego wiosną 1534 roku po pożarze w kaplicy zamkowej w Chambery. Ks. prof Giuseppe Ghiberti, pełnomocnik kardynała Turynu ds. całunu, zaprosił nas potem do pierwszego prywatnego przyglądania się pracom restauracyjnym...". Albo inny fragment: "Zastanowiło mnie, jak to możliwe, że na całunie znajduje się niewiele śladów przegnicia. Zapytałem o to Mechthild Flury-Lemberg z Berna, która była odpowiedzialna za prace konserwatorskie. <Tu nie ma żadnych miejsc rozkładu ...>. Spojrzałem na moją rozmówczynię - słynnego naukowca - z ciekawością, a potem znowu nachyliłem się nad odbiciem smukłych palców (...) i śladów cieknącej krwi po prawej stronie na jego klatce piersiowej jest naprawdę tak duża...". Chociażby te dwa krótki fragmenty świadczą o tym, jakim językiem i metodą posłużył się niemiecki dziennikarz.
Najnowsza praca Paula Badde jest bogato ilustrowana i pięknie
opracowana edytorsko, napisana językiem prostym, obrazowym, komunikatywnym. Dostępna jest w wersji papierowej i w
formie e-booka? I chociaż w ostatnim czasie ukazało się kilka pozycji na temat Całunu z Turynu (np. G.M. Zaccone, G. Górny), to warto sięgnąć po omawianą książkę, podążając jednak za sugestią bł. Janem Pawłem II, dla którego tak naprawdę najważniejsze są
duchowe owoce kontaktu z tym niezwykłym
wizerunkiem naszego Zbawiciela.
Niemiecki autor na kartach swej książki pyta bowiem o Całun nieco przewrotnie: Nie: czy jest on prawdziwy?, ale: a jeśli jest prawdziwy, to co z tego wynika? "A więc całun w tej książce nie będzie broniony przed argumentacją jego licznych oponentów - raczej posłuży jako trop w zupełnie innym dochodzeniu" - wyznaje Badde. Trzeba przyznać, że taka optyka daleka jest od miłościwie panującej "poprawna politycznie". Nie szuka sensacji i news`a. Skierowana jest do ludzi myślących i otwartych na fides et ratio. Warto zatem polecić lekturę "Twarzą w Twarz" wszystkim wierzącym i niewierzącym, konserwatystom i postępowym; ludziom o otwartym umyśle i wrażliwym sercu. Niech podczas jej lektury dotknie nas powiew wielkanocnej radości i nadziei.
ks. Jan Kochel