2021-07-03
Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim.
A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Miasto rodzinne Jezusa – Nazaret. Przenieśmy się tam na chwilę. W Jego czasach była to wioska licząca kilkaset mieszkańców. Pewnie wszyscy się znali. Jezus spędził tam 30 lat swojego życia, tam nauczył się zawodu, był cieślą, zapewne pracował przy nie jednym domu w Nazarecie, wyrabiając drewniane elementy. W tej wiosce mieszkali też Jego kuzyni i kuzynki, którzy w Ewangelii są określeni jako bracia i siostry Jezusa, tak na marginesie: Jezus nie miał rodzeństwa, a w kulturze semickiej braćmi i siostrami nazywano kuzynostwo. Nazarejczycy znali doskonale Jego rodzinę. Wiecie jak to jest na wioskach, że starsi mieszkańcy potrafią z pamięci wymienić wszystkie koligacje i powiązania rodzinne, a sąsiedzi wiedzą więcej o Tobie niż myślisz. Gdybyśmy otwarli Ewangelię wg św. Marka trzy rozdziały wcześniej przeczytalibyśmy, że ci kuzyni, bracia i siostry, przyszli, żeby Go powstrzymać, bo twierdzili, że odszedł od zmysłów. To kuzynostwo jest więc do Niego krytycznie nastawione. I do takiego miejsca idzie Jezus.
Misja Jezusa do rodzinnej miejscowości kończy się niepowodzeniem. Ewangelista Marek pisze, że Nazarejczycy "pytali ze zdziwieniem" (6,2) - "powątpiewali o Nim / w Niego" (6,3b; por. J 7,5). W
oryginale jest użyte mocniejsze słowo - gr. eskandalidzon (stąd polskie słowo "skandal"). Co ono oznacza? Dosłownie znaczy - "postawić sobie przeszkodę, kamień, o
który można się potknąć i upaść".
Marek pisze bardzo dosadnie: Mieszkańcy Nazaretu postawili sobie przeszkodę, potknęli się o nią i upadli przy Jezusie. Ktoś zapyta, ale co było tą przeszkodą? Przeszkodą, były właśnie uprzedzenia, myśl: my Go przecież znamy! Wiemy o Nim wszystko, co On nam może mówić? Co ten cieśla może wiedzieć? W dzieciństwie bawiliśmy się wspólnie, a teraz ma nas uczyć? Stołki nam robił, a teraz jakieś cuda ma czynić? Jezus ma związane ręce. Znamy to powiedzenie: „Na upór nie ma lekarstwa”. Co ta Ewangelia mówi o nas? Słowo Boże jest niezwykle aktualne, czyta nasze życie. Upór Nazarejczyków, oni myślą, że doskonale znają Jezusa. Podobnie większość z nas zna Jezusa; założę się, że gdybyście zapytali dowolnego człowieka w Polsce, o to kim jest Jezus, potrafiłby co nieco o Nim powiedzieć, kojarzyłby Go. Można znać Jezusa, a jednocześnie w Niego nie wierzyć, tak jak mieszkańcy Nazaretu. Można być krewnym Jezusa – w końcu wszyscy ochrzczeni są rodziną, krewnymi Jezusa – a w Niego nie wierzyć. Można znać znać chrześcijan i mimo to nie wierzyć w Chrystusa Jezusa. Najgorzej jeśli przez krewnych Jezusa ktoś traci wiarę. "Skandal" może być przeszkodą w wierze. Widzicie zatem podobieństwa między Ewangelią a dzisiejszymi czasami?
Co robi Jezus? Wydawałoby się, że
zostawia ich, ale tak nie jest: Jezus nie obraża się, że w Niego nie wierzą, lecz przypomina swoim rodakom znane przysłowie. I tutaj dochodzimy do Dobrej Nowiny: Jezus – mimo swojej gorzkiej diagnozy:
„Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok
tak lekceważony” (6,4) – nie poddaje się, walczy do końca. Dlaczego? Bo ich kocha,
zależy Mu na nich. Zauważcie pewien szczegół: słyszymy, że Jezus nie może
zdziałać cudów z powodu ich niedowiarstwa, a jednak kilku chorych uzdrawia (6,5b).
Wśród tych "twardych serc" znajduje szczeliny, przez które może przedostać się
światełko wiary. Oni zrezygnowali z Niego, stawiając sobie przeszkodę, ale ON z
nich nie.
Również dziś Jezus nie rezygnuje z żadnego człowieka, nie załamuje się sekularyzacją, apostazjami, nie biadoli, ale walczy do końca. W jaki sposób? W czasie naszego chrztu św., każdy z nas został namaszczony olejem krzyżma świętego. Oznacza to, że zostaliśmy włączeni w potrójną misję Chrystusa: Kapłana, Króla i Proroka. Zatem wszyscy jesteśmy prorokami Jezusa Chrystusa. Kim jest prorok? To osoba wskazująca na obecność Boga. Ezechiel usłyszał: „oni czy będą słuchać czy zaprzestaną będą wiedzieli, że prorok jest pośród nich” (Ez 2,4-5). Nie trzeba wiele robić, nie trzeba nic mówić, wystarczy obecność. Nie tyle słowami, co postawą wobec drugiego człowieka pokazujemy, że Bóg jest, że jest
Misja Jezusa w Nazarecie na pozór zakończyła się porażką, ale tyko na pozór. Ostatnie słowo nie należy do mieszkańców Nazaret, ale do Jezusa, i jest to słowo zwycięstwa (por. J 16,33). Jezus patrzy dalej, jest długodystansowcem. Wiemy z innych miejsc Pisma św., że przynajmniej krewni Jezusa nawrócą się i będą świadczyć o Nim. Św. Łukasz zapisze w Dziejach Apostolskich, że w Wieczerniku na zesłanie Ducha Świętego razem z Apostołami czekali bracia Jezusa (por. Dz 1,14b). Jeden z nich, dziś wymieniony w Ewangelii po imieniu: Jakub, zostanie potem biskupem Jerozolimy, będzie nazwany filarem Kościoła (por. Ga 2,9); napisze List, który wejdzie w skład Nowego Testamentu, a potem stanie się jednym z pierwszych męczenników, odda życie za Jezusa, do którego był kiedyś uprzedzony (por. Dz 12,2). Mimo pozornej porażki – misja Jezusa w Nazarecie – była pierwszym krokiem do przemiany życia tych braci i sióstr Jezusa. Dziś Jezus potrzebuje proroków, świadków, długodystansowców nie czekających na natychmiastowy efekt. Do tego zaprasza Cię Pan. Czy i ty podejmiesz misję Jezusa?
Zastanów się!
Panie, uczyń ze mnie Twojego
świadka! Rozpal we mnie charyzmaty, które otrzymałem na chrzcie świętym. Amen!
Będę zwracał uwagę na świadectwo życia, chcę praktykować miłość, począwszy od swoich najbliższych.