2021-07-09
Wysłani po dwóch. Można stawiać sobie pytanie, dlaczego Pan Jezus wysłał swoich apostołów po dwóch? Przecież gdyby poszli pojedynczo, trafiliby do większej ilości miejscowości i mieliby możliwość spotkania się z podwójną ilością słuchaczy. Jednak w procesie oddziaływania (świadectwa) nie jest ważna ilość, ale miara miłości i zaangażowanie świadków.
Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!»
I mówił do nich: «Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!»
Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się. Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali..
Bycie uczniem i apostołem Jezusa Chrystusa zakładało konieczność dwóch doświadczeń. Wpierw mają trwać przy Jezusie, jak uczniowie przy swoim Mistrzu i Nauczycielu. Uczniowie więc słuchali Jezusa, zadawali pytania, chodzili z Nim i byli świadkami cudów. To był etap ich formacji i zarazem konieczny ku ich umocnieniu w wierze. Jednak obok bycia uczniem Jezusa, trzeba było spełnić jeszcze drugie zadanie – trzeba było pójść na misję, a więc być apostołem, posłanym przez Jezusa. W tym momencie apostołowie musieli zadrżeć z obawy przed trudnościami. Byli przecież świadomi, co ich czeka. I zauważmy, że Pan Jezus nie wysłał ich Dwunastu naraz, wszystkich w jednym momencie, ale zaczął ich przygotowywać i wysyłać po dwóch. Prawdopodobnie z każdą parą spędził trochę czasu, by zagwarantować, że są oni w pełni przygotowani i że będą pewni siebie w momencie rozpoczęcia misji.
W tym Jezusowym sposobie wysyłania po dwóch zamknięta jest wielka mądrość, która towarzyszyła Kościołowi od początku. Samotny misjonarz może szybko się zniechęcić, na jednego, samotnego człowieka czyha zdecydowanie więcej niebezpieczeństw i pokus. W parze mogą wspólnie się modlić, dodawać sobie otuchy, wspierać się nawzajem, mogą też wykazywać swoje błędy, a także łatwiej im radzić sobie z problemami. Jednak nade wszystko w parze mogą siebie nawzajem umacniać w wierze. Jeden od drugiego mogą uczyć się odwagi wiary. Na dodatek, według dawnego prawa świadectwo dwóch osób było pewne, również w doświadczeniu oskarżenia przed sądem. Zatem kiedy apostołowie mówili o wydarzeniach, o cudach, które Jezus zdziałał, wówczas ich relacje miały wartość prawdy.
Nie ulega wątpliwości, że każdy z nas ma być uczniem i apostołem Jezusa Chrystusa. To jest nasza misja proroka, podobna do misji Amosa, o czym czytamy w pierwszym czytaniu (Am 7,12-15). Do tej misji zostaliśmy wybrani, choć każdy na inny sposób, tak jak to mówi św. Paweł w Liście do Efezjan (Ef 1,3-10). Jednak to nie inni potrzebują naszego świadectwo, np. w pracy, na uczelni, w rodzinie, ale to my potrzebujemy najpierw siebie nawzajem, to my - z najbliższymi - mamy siebie wzajemnie umacniać w świadectwie. Zatem mąż potrzebuje świadectwa żony, a żona potrzebuje świadectwa męża. Dzieci potrzebują świadectwa rodziców, a czasami rodzice potrzebują świadectwa dzieci. Dziś potrzeba świadectwa – dosłownie – jak lekarstwa!
W podążaniu drogą lectio divina niech nas prowadzą pytania:
Spróbuj kogoś zachęcić do modlitwy w określonej intencji.
ks. Franciszek Koenig